Barcelona, Hiszpania 2013 rok
- Pierdolisz ?! - krzyknęła Lorena. Tak, to właśnie jej reakcja na to, co opowiedziała jej Chiara. - Powinnaś to zgłosić na policję jak najszybciej ! Dziewczyno, on cię zgwałcił! - dodała jeszcze głośniej. - A co jeśli jesteś w ciąży? - skrzyżowała ramiona na piersiach. - Ga dziecka niańczyć nie będę.
- Lori, weź się uspokój. Po pierwsze nie pójdę z ty, bo mi nie uwierzą, a po drugie nie jestem w ciąży, bo miał gumkę. - odparła.
- Jesteś nieodpowiedzialną smarkulą! W dupie mam to, czy tego chciałaś czy nie. Od początku wiedziałam, że coś kombinujesz. Nie pomyślałaś, że Fabregas będzie to mieć w dupie?!
- Lorena! - Chiara wstała z kanapy oburzona tym, co mówi przyjaciółka.
- Jesteś małą dziwką! - warknęła, po czym zatrzasnęła za sobą drzwi sypialni. Chiara stała w miejscu jak wryta. Jak ona mogła tak powiedzieć ?! Przecież były przyjaciółkami, najlepszymi przyjaciółkami, robiły razem wszystko, a teraz...? Lorena nazwała ją dziwką, zamiast przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Momentalnie przypomniała sobie, jak blondynka robiła za każdym razem maślane oczka do bramkarza. Kiedy wpadła na niego przed gabinetem Tito, w restauracji... wszystko układało się w jedną całość.
- Lori... - szepnęła wchodząc do sypialni. Przyjaciółka siedziała na parapecie i patrzyła przez okno.
- Przepraszam. - odparła blondynka, jednak dalej nie patrzyła na przyjaciółkę.
- Ja... wiem o co ci chodzi. - usiadła obok niej. - Zakochałaś się w Victorze. Ale uwierz mi, że ja tego naprawdę nie chciałam !
- Wiem... ale to nie chodzi o to, czy go lubię czy nie. Mój ojciec zdradzał mamę... - oznajmiła. - Ona się an to godziła! Wiedziała o wszystkich zdradach, ale nic nie robiła, żeby od niego odejść... - łzy spłynęły po jej policzkach. Chiara mocno ją przytuliła. Nie miała pojęcia o sytuacji rodzinnej Loreny. Mówiły sobie o wszystkim, jednak przyjaciółka nie wspomniała o zdradach ojca.
- Przepraszam, przyjdę za chwilę. - oznajmiła kurczowo trzymając w dłoni klamkę.
- Nie,nie. Wejdź. Mamy pytania od fanów z różnych krajów i trzeba je przetłumaczyć. - odparł Tito. Serce Chiary waliło jak oszalałe. Poczuła jak gardło ją pali. Powoli podeszła do nich i zajęła miejsce na kanapie obok trenera. Mogła chociaż dziękować Bogu, ze Victor siedzi na fotelu. Po około godzinie Chiara pożegnała się z Titem i popędziła do drzwi głównych. Nie było jej to jednak dane. Jakieś dwa metry od jej wybawienia Victor złapał ją za nadgarstek i pociągnął do siebie.
- Zostaw mnie. - syknęła przez zęby.
- Oj, nieładnie. - usmiechnął się szyderczo. - Nie mogę doczekać się następnego razu. To co? tym razem u mnie... - wyszeptał jej do ucha. Czuła ciepły, miętowy oddech bramkarza. Dostała gęsiej skórki.
- Nie będzie następnego razu. - próbowała się mu wyrwać, ale nic to nie dało. Nagle drzwi się otwarły i do środka wszedł nie kto inny jak Cesc Fabregas, który po wyjeździe Danielli nie miał co ze sobą zrobić i przychodził na stadion, żeby pograć sam ze sobą. Jego wzrok zawiesił się na nadgarstku Chiary, który zaczerwienił się pod wpływem uścisku Victora.
- Puść ją. - odparł beznamiętnym tonem. Ręce wciąż trzymał w kieszeni bluzy, a na głowie miał kaptur.
- Bo co? - prychnął Victor. Chiara miała nadzieję, że się lubią i na widok Cesca ten kretyn ją puści, jednak nie zanosiło się na to. Hiszpan zrobił kilka kroków zrównując się tym samym z bramkarzem. Mimo, że był jakieś osiem centymetrów niższy patrzył mu prosto w oczy. Dzielił ich niecały metr. Chiara obserwowała to wszystko z walącym sercem, które teraz podeszło do gardła. Fabregas zamachnął się i tak po prostu... uderzył Victora pięścią w twarz. Ten zachwiał się i uderzył o ścianę. Dziewczyna odskoczyła przykładając dłoń do ust.
- Chodź. - wyciągnął do niej rękę. Chiara stała w miejscu oszołomiona. Victor kilka razy zamrugał oczami. Złapała Cesca za rękę, a po chwili byli już na zewnątrz.
- Co przed chwilą się stało...? - zapytała wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczyła.
- Victor dostał w łeb za to, że cię dotyka. - odparł. - A teraz możesz mi powiedzieć dlaczego. - westchnął odwracając się w jej stronę. stali właśnie naprzeciw pięknego, wysokiego kościoła, zbudowanego z kamienia. Dookoła parteru okna były ozdobione witrażami, a na samym szczycie ogromny zegar, który wybijał godzinę dziesiątą rano. - Chiara? - zapytał. Jej wzrok przeniósł się na jego oczy. Doskonale je pamiętała. Były czarne jak węgiel, ich obwódka była ciemno brązowa, a w środku przeplatały się ciemnoszare niteczki. Czuła się jak w transie. Świat wokół zatrzymał się, liczył się tylko on. - Chiara. - znów się odezwał, tym samym wyrywając ją z transu. Przeklęła w duchu. - Co on ci zrobił?
- Zgwałcił mnie. - odparła bez namysłu zaciskając usta. Jej wzrok powędrował gdzieś w ziemię. Powinien znać prawdę, w końcu grają w jednym klubie. Chociaż... tak naprawdę to nie o to chodzi. Powinien znać prawdę, bo go kochała, bo to on jej pomógł, bo na to zasługiwał.Wytrzeszczył oczy, w których teraz pojawiły się iskierki.
- Zabije skurwysyna. - syknął.
- Cesc, nie ! - złapała go za ramię powstrzymując napływające łzy.
- Chiara, czy ty tego nie rozumiesz ? - prychnął. - On cię zgwałcił. - wyraźnie wymówił każde słowo. - Nie może czuć się bezkarny. Nie pozwolę na to. -dodał.
- Dlaczego? - zapytała. Przyjrzała mu się uważnie obejmując się rękami. Zaczęła nerwowo pocierać rękawami o sweter.
- Bo... - zaczął bardzo pewny siebie, ale z każą sekundą, którą odczekiwał odwaga znikała. Zawiesił się. Stał na środku rynku, obok fontanny z rozłożonymi rękami, kilka metrów od Chiary. Przypomniał sobie, wieczór, w który odeszła Daniella. Wtedy też stał jak wryty zamiast za nią biec. Ale, to zupełnie co innego. Właśnie w tej chwili uświadomił sobie, ze wcale nie kochał Danielli, tylko Chiarę. - Bo przecież nie można robić takich rzeczy. - odparł. Cholera jasna ! "Nie można robić takich rzeczy. Amerykę odkryłeś, cioto!" zganił się w myślach. Chiara zdała sobie sprawę, ze przez te kilkadziesiąt sekund wstrzymywała oddech. Na co liczyła? na to, że Fabregas powie, ze wciąż mu na niej zależy? a może, że nadal ją kocha? Chyba w snach. Przecież ma Daniellę, dziecko w drodze... jak mogła tak pomyśleć. Szatynka parsknęła. Nie mogła uwierzyć w tą całą idiotyczną sytuację. Przez ułamek sekundy zdawało jej się, że może on wciąż żywi do niej takie uczucia, jak ona do niego.
- Dobra... - westchnęła. - Po prostu to zostaw, nie powinnam ci o tym mówić. To sprawa między nim, a mną. - odparła. - Muszę już iść. - przeczesała włosy dłonią. Odwróciła się w przeciwną stronę i szła przed siebie. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Szybko ją starła, przecież obiecała sobie, że już nigdy nie będzie przez niego płakać. Jest silna.
Śmiercią.
Napisała na kartce, wyrwanej z zeszytu i powiesiła na tablicy korkowej. Na początku miała ochotę iść nigdzie, ale nogi same przywiodły ją z powrotem do mieszkania. Trzasnęła drzwiami z całej siły, po czym stanęła na środku salonu i krzyknęła, dając tym samym upust emocją. Lorena wybiegła z kuchni wycierając ręce w ścierkę.
- Co się stało?! - zapytała.
- Gówno ! - warknęła. Znów te jej humorki. Trzeba przyznać, że ma charakterek, ale nie umie panować nad emocjami. Jest pyskata, opryskliwa, wybuchowa, ale z drugiej strony kochana, wyrozumiała i, gdy trzeba milutka jak kociak. Teraz, jednak wbiegła do sypialni, po raz kolejny wyżywając się na drzwiach. Chodziła dookoła łóżka i przeklinała. Lorena jeszcze nigdy nie słyszała, żeby wiązanka takich słów wypływała z ust Chiary. W końcu usiadła na parapet, wyciągnęła papierosa i zaciągnęła się. Od razu poczuła ulgę. Zwiesiła nogi na zewnątrz głęboko oddychając. Może wyglądało to niebezpiecznie, jakby chciała skoczyć, ale dawało jej to adrenalinę. Kolejny raz się zaciągnęła. Spojrzała w niebo. Było niebieskie, bez ani jednej chmury. Przecinał je jedynie pojedynczy samolot lecący na północ. Po chwili skinęła głową spoglądając w dół. Dlaczego by nie skoczyć? Przecież życie i tak jest do dupy. Gdyby skoczyła, to skończyłaby nie tylko swoją mękę, ale także innych ludzi. Kto by za nią płakał? Lorena, ale w końcu by jej przeszło, bo zrozumiałaby jaką miała głupią przyjaciółkę. Rodzice? Pf. I tak nie zwracali na nią uwagi, nawet kiedy była w domu. Marc? Raczej nie, przecież znali się tylko od kilku dni. Cesc? Cieszyłby się jak głupi. Westchnęła głośno, po czym ponownie się zaciągnęła.
Mon seul amour que j'aie jamais connu,
il est venu, où la haine ne semées.
Eh bien trop tard et au début connu et inconnu? -
amant haine, ennemi de mon cher ...!
Zacytowała cicho fragment "Romea i Julii" Szekspira. Był angielskim poetom, jednak prawda była taka (jak kiedyś stwierdziła Lorena), że wszystko brzmiało lepiej po francusku. Wszystko - dosłownie.
- Chiara ! Co ty do cholery robisz ?! - do pokoju wparowała Lorena.
- Planuję popełnić samobójstwo. - parsknęła. Zobaczyła panikę w oczach przyjaciółki, na co uśmiechnęła się szeroko. - Żartuje, spokojnie.
- No, ja mam nadzieję. Przyszła pizza. - usiadła na łóżku. - Zjemy ją, zobaczymy jakiś wyciskacz łez, później zjemy lody czekoladowe, a na koniec będziemy tym wszystkim rzygać, co ty na to? - podniosła brew. Chiara tak bardzo kochała ją za to, ze mimo jej humorów była przy niej nawet w tych najbardziej beznadziejnych momentach.
- Co tutaj robisz? - zapytał. - Nie zadzwoniłem.
- Kochanie, wiedziałam, że twoja męska duma nie pozwoli ci do mnie zadzwonić, więc wróciłam. - uśmiechnęła się szeroko. - podeszła do Hiszpana, by go namiętnie pocałować, jednak od odwrócił głowę. Jego wzrok spoczął na stoliku, a raczej na gazecie leżącej na nim. Podszedł bliżej, wziął czasopismo do ręki i zdębiał. Na okładce było zdjęcie jego i Chiary na rynku. Przejrzał szybko wnętrze i znalazł kilkustronicowy artykuł o nim i domniemanej zdradzie. Było w nim również mnóstwo zdjęć z restauracji. Gerard, Marc, on i Chiara. Fotograf uchwycił nawet chwilę, w której oboje są na zewnątrz, stoją kilka centymetrów od siebie, Chiara uśmiecha się szeroko, kiedy on mówi "Chciałabyś". W tle został uwieczniony nawet Victor z Yolandą na ławce. Czyli to dlatego Chiara uciekła?
Cesc spojrzał na Daniellę. Kobieta skrzyżowała ręce na piersiach. Przyjechała z powrotem, bo myślała, że Cesc będzie o nią walczyć, a on? Już zaczął flirtować z jakaś smarkulą. Nie pozwoli na to, aby ta panienka odebrała jej Fabregasa ! O nie, nie ma mowy.
- Cesc, nie bój się. Ja w to nie wierzę. Wiem, ze mnie kochasz. - podeszła i wtuliła się w niego. Ciało Hiszpana było sztywne, nie odwzajemnił jej uścisku. Odsunął ją od siebie, po czym wyszedł na taras. Zdjął ubrania, został w samych bokserkach i wskoczył do wielkiego basenu za domem. Czuł, jak każdy cal jego ciała powoli rozluźnia się. Każdy bolący mięsień poddaje się wodzie. Zanurkował. Przed oczami zobaczył Chiarę i jej minę, kiedy powiedział najgłupszą rzecz w swoim życiu. Że "Nie można robić takich rzeczy", to było takie żenujące, że miał ochotę wymazać ten moment z pamięci. Nie mógł sobie wybaczyć, że znów ją rozczarował. Trzy lata temu miała taką samą minę, kiedy się żegnali, jednak ona nie miała pojęcia, że na zawsze. Był takim kretynem, że ją zostawił... kochał ją tak bardzo.
- Ja też nie. Barcelona jest wspaniała. - parsknęła Lori pakując do ust garść popcornu.
- Może z twojej perspektywy. - odparła. - Powinnam się cieszyć. W końcu mam pracę, mieszkanie, ciebie przy sobie... ale jest też Fabregas. - dodała wpatrując się w telewizor. Oglądały po raz setny "Titanic". Większość dziewczyn płacze, wyje, drze się wniebogłosy, że Jack zginął... przecież on i Rose kochali się, mieli przed sobą wspólną przyszłość. Ale Chiara nie należała do tych dziewczyn. Oglądała ten film beznamiętnie, pozbawiona emocji, nie wierzyła, że coś takiego mogło mieć miejsce. Przecież w końcu ludzie i tak stają się pieprzonymi egoistami. W prawdziwym życiu Rose zapewne wsiadłaby do kajuty i po prostu... siedziała na dupie i się nie ruszała.
- Przestać chociaż na chwilę myśleć i gadać o tym debilu. Błagam. - jęknęła blondynka. Chiara wtuliła się w koc, oparła głowę o kant kanapy i zaczęła jeść popcorn. Tak, odżywiały się bardzo zdrowo. Lody, pizza, piwo, popcorn. Znając jej żołądek za kilka minut pobiegnie do łazienki żeby zwymiotować. W myślach cały czas odtwarzała dzisiejszy ranek. Tak bardzo chciała usłyszeć z jego ust słowa: "Wciąż mi na tobie zależy" albo coś w tym stylu. Kiedy uderzył Victora i pociągnął za sobą... chciała żeby wszystko było jak w jakiejś komedii romantycznej. Opiera ją o mur jakiegoś domu, powoli się do niej zbliża i całuje.
Nie! Stop! Wróć! Dziewczyno, co ty do jasnej cholery robisz ?! Przyjechałaś tutaj, żeby się zemścić i skup się na tym. Nie pozwól, żeby znów złamał ci serce. Jest draniem sukinsynem, skończonym idiotą. Przypomnij sobie jak wiele razy przez niego płakałaś. Przypomnij sobie te wszystkie godziny spędzone w pustym pokoju, kiedy leżałaś w łóżku wtulona do poduszki i płakałaś PRZEZ NIEGO! Ale... były też te dobre chwile. Kiedy codziennie przychodził do Fabia i czekał aż skończysz pracę. Kiedy spacerowaliście po plaży trzymając się za ręce. Kiedy oprowadzałaś go po mieście i ... przypomnij sobie tą pierwszą, wspólna noc. Był taki delikatny, opiekuńczy... a później zwiał. Spakował się, uciekł bez pożegnania, wystraszył się. Okazało się, że byłaś tylko zabawką, chwilą zapomnienia...
~*~
Następnego dnia Chiara poszła na stadion, bo Tito dzwonił wcześnie rano i prosił, żeby przyszła. Weszła przez główne drzwi, po czym skierowała się do gabinetu trenera. Tym razem zapomniała zapukać i wparowała do środka jak strzała. Zamarła w bezruchu, kiedy zobaczyła Valdesa siedzącego na kanapie.- Przepraszam, przyjdę za chwilę. - oznajmiła kurczowo trzymając w dłoni klamkę.
- Nie,nie. Wejdź. Mamy pytania od fanów z różnych krajów i trzeba je przetłumaczyć. - odparł Tito. Serce Chiary waliło jak oszalałe. Poczuła jak gardło ją pali. Powoli podeszła do nich i zajęła miejsce na kanapie obok trenera. Mogła chociaż dziękować Bogu, ze Victor siedzi na fotelu. Po około godzinie Chiara pożegnała się z Titem i popędziła do drzwi głównych. Nie było jej to jednak dane. Jakieś dwa metry od jej wybawienia Victor złapał ją za nadgarstek i pociągnął do siebie.
- Zostaw mnie. - syknęła przez zęby.
- Oj, nieładnie. - usmiechnął się szyderczo. - Nie mogę doczekać się następnego razu. To co? tym razem u mnie... - wyszeptał jej do ucha. Czuła ciepły, miętowy oddech bramkarza. Dostała gęsiej skórki.
- Nie będzie następnego razu. - próbowała się mu wyrwać, ale nic to nie dało. Nagle drzwi się otwarły i do środka wszedł nie kto inny jak Cesc Fabregas, który po wyjeździe Danielli nie miał co ze sobą zrobić i przychodził na stadion, żeby pograć sam ze sobą. Jego wzrok zawiesił się na nadgarstku Chiary, który zaczerwienił się pod wpływem uścisku Victora.
- Puść ją. - odparł beznamiętnym tonem. Ręce wciąż trzymał w kieszeni bluzy, a na głowie miał kaptur.
- Bo co? - prychnął Victor. Chiara miała nadzieję, że się lubią i na widok Cesca ten kretyn ją puści, jednak nie zanosiło się na to. Hiszpan zrobił kilka kroków zrównując się tym samym z bramkarzem. Mimo, że był jakieś osiem centymetrów niższy patrzył mu prosto w oczy. Dzielił ich niecały metr. Chiara obserwowała to wszystko z walącym sercem, które teraz podeszło do gardła. Fabregas zamachnął się i tak po prostu... uderzył Victora pięścią w twarz. Ten zachwiał się i uderzył o ścianę. Dziewczyna odskoczyła przykładając dłoń do ust.
- Chodź. - wyciągnął do niej rękę. Chiara stała w miejscu oszołomiona. Victor kilka razy zamrugał oczami. Złapała Cesca za rękę, a po chwili byli już na zewnątrz.
- Co przed chwilą się stało...? - zapytała wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczyła.
- Victor dostał w łeb za to, że cię dotyka. - odparł. - A teraz możesz mi powiedzieć dlaczego. - westchnął odwracając się w jej stronę. stali właśnie naprzeciw pięknego, wysokiego kościoła, zbudowanego z kamienia. Dookoła parteru okna były ozdobione witrażami, a na samym szczycie ogromny zegar, który wybijał godzinę dziesiątą rano. - Chiara? - zapytał. Jej wzrok przeniósł się na jego oczy. Doskonale je pamiętała. Były czarne jak węgiel, ich obwódka była ciemno brązowa, a w środku przeplatały się ciemnoszare niteczki. Czuła się jak w transie. Świat wokół zatrzymał się, liczył się tylko on. - Chiara. - znów się odezwał, tym samym wyrywając ją z transu. Przeklęła w duchu. - Co on ci zrobił?
- Zgwałcił mnie. - odparła bez namysłu zaciskając usta. Jej wzrok powędrował gdzieś w ziemię. Powinien znać prawdę, w końcu grają w jednym klubie. Chociaż... tak naprawdę to nie o to chodzi. Powinien znać prawdę, bo go kochała, bo to on jej pomógł, bo na to zasługiwał.Wytrzeszczył oczy, w których teraz pojawiły się iskierki.
- Zabije skurwysyna. - syknął.
- Cesc, nie ! - złapała go za ramię powstrzymując napływające łzy.
- Chiara, czy ty tego nie rozumiesz ? - prychnął. - On cię zgwałcił. - wyraźnie wymówił każde słowo. - Nie może czuć się bezkarny. Nie pozwolę na to. -dodał.
- Dlaczego? - zapytała. Przyjrzała mu się uważnie obejmując się rękami. Zaczęła nerwowo pocierać rękawami o sweter.
- Bo... - zaczął bardzo pewny siebie, ale z każą sekundą, którą odczekiwał odwaga znikała. Zawiesił się. Stał na środku rynku, obok fontanny z rozłożonymi rękami, kilka metrów od Chiary. Przypomniał sobie, wieczór, w który odeszła Daniella. Wtedy też stał jak wryty zamiast za nią biec. Ale, to zupełnie co innego. Właśnie w tej chwili uświadomił sobie, ze wcale nie kochał Danielli, tylko Chiarę. - Bo przecież nie można robić takich rzeczy. - odparł. Cholera jasna ! "Nie można robić takich rzeczy. Amerykę odkryłeś, cioto!" zganił się w myślach. Chiara zdała sobie sprawę, ze przez te kilkadziesiąt sekund wstrzymywała oddech. Na co liczyła? na to, że Fabregas powie, ze wciąż mu na niej zależy? a może, że nadal ją kocha? Chyba w snach. Przecież ma Daniellę, dziecko w drodze... jak mogła tak pomyśleć. Szatynka parsknęła. Nie mogła uwierzyć w tą całą idiotyczną sytuację. Przez ułamek sekundy zdawało jej się, że może on wciąż żywi do niej takie uczucia, jak ona do niego.
- Dobra... - westchnęła. - Po prostu to zostaw, nie powinnam ci o tym mówić. To sprawa między nim, a mną. - odparła. - Muszę już iść. - przeczesała włosy dłonią. Odwróciła się w przeciwną stronę i szła przed siebie. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Szybko ją starła, przecież obiecała sobie, że już nigdy nie będzie przez niego płakać. Jest silna.
~*~
Czym jest miłość? Śmiercią.
Napisała na kartce, wyrwanej z zeszytu i powiesiła na tablicy korkowej. Na początku miała ochotę iść nigdzie, ale nogi same przywiodły ją z powrotem do mieszkania. Trzasnęła drzwiami z całej siły, po czym stanęła na środku salonu i krzyknęła, dając tym samym upust emocją. Lorena wybiegła z kuchni wycierając ręce w ścierkę.
- Co się stało?! - zapytała.
- Gówno ! - warknęła. Znów te jej humorki. Trzeba przyznać, że ma charakterek, ale nie umie panować nad emocjami. Jest pyskata, opryskliwa, wybuchowa, ale z drugiej strony kochana, wyrozumiała i, gdy trzeba milutka jak kociak. Teraz, jednak wbiegła do sypialni, po raz kolejny wyżywając się na drzwiach. Chodziła dookoła łóżka i przeklinała. Lorena jeszcze nigdy nie słyszała, żeby wiązanka takich słów wypływała z ust Chiary. W końcu usiadła na parapet, wyciągnęła papierosa i zaciągnęła się. Od razu poczuła ulgę. Zwiesiła nogi na zewnątrz głęboko oddychając. Może wyglądało to niebezpiecznie, jakby chciała skoczyć, ale dawało jej to adrenalinę. Kolejny raz się zaciągnęła. Spojrzała w niebo. Było niebieskie, bez ani jednej chmury. Przecinał je jedynie pojedynczy samolot lecący na północ. Po chwili skinęła głową spoglądając w dół. Dlaczego by nie skoczyć? Przecież życie i tak jest do dupy. Gdyby skoczyła, to skończyłaby nie tylko swoją mękę, ale także innych ludzi. Kto by za nią płakał? Lorena, ale w końcu by jej przeszło, bo zrozumiałaby jaką miała głupią przyjaciółkę. Rodzice? Pf. I tak nie zwracali na nią uwagi, nawet kiedy była w domu. Marc? Raczej nie, przecież znali się tylko od kilku dni. Cesc? Cieszyłby się jak głupi. Westchnęła głośno, po czym ponownie się zaciągnęła.
Mon seul amour que j'aie jamais connu,
il est venu, où la haine ne semées.
Eh bien trop tard et au début connu et inconnu? -
amant haine, ennemi de mon cher ...!
Zacytowała cicho fragment "Romea i Julii" Szekspira. Był angielskim poetom, jednak prawda była taka (jak kiedyś stwierdziła Lorena), że wszystko brzmiało lepiej po francusku. Wszystko - dosłownie.
- Chiara ! Co ty do cholery robisz ?! - do pokoju wparowała Lorena.
- Planuję popełnić samobójstwo. - parsknęła. Zobaczyła panikę w oczach przyjaciółki, na co uśmiechnęła się szeroko. - Żartuje, spokojnie.
- No, ja mam nadzieję. Przyszła pizza. - usiadła na łóżku. - Zjemy ją, zobaczymy jakiś wyciskacz łez, później zjemy lody czekoladowe, a na koniec będziemy tym wszystkim rzygać, co ty na to? - podniosła brew. Chiara tak bardzo kochała ją za to, ze mimo jej humorów była przy niej nawet w tych najbardziej beznadziejnych momentach.
~*~
Cesc wrócił do domu. On również trzasnął drzwiami, jednak dużo mocniej niż Chiara. Zaczął przeklinać tak głośno, że zagłuszał głos prezentera wiadomości w telewizorze. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nie jest sam. Na tarasie stała Daniella z drinkiem w dłoni. Otworzyła szklane drzwi i weszła do środka.- Co tutaj robisz? - zapytał. - Nie zadzwoniłem.
- Kochanie, wiedziałam, że twoja męska duma nie pozwoli ci do mnie zadzwonić, więc wróciłam. - uśmiechnęła się szeroko. - podeszła do Hiszpana, by go namiętnie pocałować, jednak od odwrócił głowę. Jego wzrok spoczął na stoliku, a raczej na gazecie leżącej na nim. Podszedł bliżej, wziął czasopismo do ręki i zdębiał. Na okładce było zdjęcie jego i Chiary na rynku. Przejrzał szybko wnętrze i znalazł kilkustronicowy artykuł o nim i domniemanej zdradzie. Było w nim również mnóstwo zdjęć z restauracji. Gerard, Marc, on i Chiara. Fotograf uchwycił nawet chwilę, w której oboje są na zewnątrz, stoją kilka centymetrów od siebie, Chiara uśmiecha się szeroko, kiedy on mówi "Chciałabyś". W tle został uwieczniony nawet Victor z Yolandą na ławce. Czyli to dlatego Chiara uciekła?
Cesc spojrzał na Daniellę. Kobieta skrzyżowała ręce na piersiach. Przyjechała z powrotem, bo myślała, że Cesc będzie o nią walczyć, a on? Już zaczął flirtować z jakaś smarkulą. Nie pozwoli na to, aby ta panienka odebrała jej Fabregasa ! O nie, nie ma mowy.
- Cesc, nie bój się. Ja w to nie wierzę. Wiem, ze mnie kochasz. - podeszła i wtuliła się w niego. Ciało Hiszpana było sztywne, nie odwzajemnił jej uścisku. Odsunął ją od siebie, po czym wyszedł na taras. Zdjął ubrania, został w samych bokserkach i wskoczył do wielkiego basenu za domem. Czuł, jak każdy cal jego ciała powoli rozluźnia się. Każdy bolący mięsień poddaje się wodzie. Zanurkował. Przed oczami zobaczył Chiarę i jej minę, kiedy powiedział najgłupszą rzecz w swoim życiu. Że "Nie można robić takich rzeczy", to było takie żenujące, że miał ochotę wymazać ten moment z pamięci. Nie mógł sobie wybaczyć, że znów ją rozczarował. Trzy lata temu miała taką samą minę, kiedy się żegnali, jednak ona nie miała pojęcia, że na zawsze. Był takim kretynem, że ją zostawił... kochał ją tak bardzo.
~*~
- Wiesz co? Mimo tego wszystkiego... nie tęsknie za domem. - westchnęła Chiara. Siedziała razem z Loreną na podłodze, oparte o kanapę, nogi miały przykryte kocem, a dookoła nich walało się pudełko po pizzy, lodach i puszki piwa.- Ja też nie. Barcelona jest wspaniała. - parsknęła Lori pakując do ust garść popcornu.
- Może z twojej perspektywy. - odparła. - Powinnam się cieszyć. W końcu mam pracę, mieszkanie, ciebie przy sobie... ale jest też Fabregas. - dodała wpatrując się w telewizor. Oglądały po raz setny "Titanic". Większość dziewczyn płacze, wyje, drze się wniebogłosy, że Jack zginął... przecież on i Rose kochali się, mieli przed sobą wspólną przyszłość. Ale Chiara nie należała do tych dziewczyn. Oglądała ten film beznamiętnie, pozbawiona emocji, nie wierzyła, że coś takiego mogło mieć miejsce. Przecież w końcu ludzie i tak stają się pieprzonymi egoistami. W prawdziwym życiu Rose zapewne wsiadłaby do kajuty i po prostu... siedziała na dupie i się nie ruszała.
- Przestać chociaż na chwilę myśleć i gadać o tym debilu. Błagam. - jęknęła blondynka. Chiara wtuliła się w koc, oparła głowę o kant kanapy i zaczęła jeść popcorn. Tak, odżywiały się bardzo zdrowo. Lody, pizza, piwo, popcorn. Znając jej żołądek za kilka minut pobiegnie do łazienki żeby zwymiotować. W myślach cały czas odtwarzała dzisiejszy ranek. Tak bardzo chciała usłyszeć z jego ust słowa: "Wciąż mi na tobie zależy" albo coś w tym stylu. Kiedy uderzył Victora i pociągnął za sobą... chciała żeby wszystko było jak w jakiejś komedii romantycznej. Opiera ją o mur jakiegoś domu, powoli się do niej zbliża i całuje.
Nie! Stop! Wróć! Dziewczyno, co ty do jasnej cholery robisz ?! Przyjechałaś tutaj, żeby się zemścić i skup się na tym. Nie pozwól, żeby znów złamał ci serce. Jest draniem sukinsynem, skończonym idiotą. Przypomnij sobie jak wiele razy przez niego płakałaś. Przypomnij sobie te wszystkie godziny spędzone w pustym pokoju, kiedy leżałaś w łóżku wtulona do poduszki i płakałaś PRZEZ NIEGO! Ale... były też te dobre chwile. Kiedy codziennie przychodził do Fabia i czekał aż skończysz pracę. Kiedy spacerowaliście po plaży trzymając się za ręce. Kiedy oprowadzałaś go po mieście i ... przypomnij sobie tą pierwszą, wspólna noc. Był taki delikatny, opiekuńczy... a później zwiał. Spakował się, uciekł bez pożegnania, wystraszył się. Okazało się, że byłaś tylko zabawką, chwilą zapomnienia...
~*~
Od autorki: Rozdział miał być w przyszłym tygodniu, ale miałam wenę, spięłam się no i napisałam. Jest trochę dłuższy od poprzedniego. Mam nadzieję, że się podoba, bo ja jestem z niego zadowolona dużo bardziej niż z poprzedniego. Pewnie zauważyliście, że na blogu pojawił się nowy szablon, który jest zasługą Arowany, za co bardzo, bardzo dziękuję. Chciałabym również poprosić, abyście się zapisywali tutaj, jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach na którymś z opowiadań. A! I jeszcze jedno! Z prawej strony pojawiła się ankieta, w której głosujecie który blog powinnam zacząć już pisać. Jeśli remisy będą cały czas, na każdego z nich dodam prolog i znów zrobię ankietę. Ten który najbardziej wam się spodoba zacznę pisać jak najszybciej. Pozdrawiam i do napisania! Laurel.
Świetne. Mam nadzieję że Chiara i Cesc znów będą razem :) Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział. Miałam nadzieję, że Cesc przyzna sie do tego, że nadal kocha Chiarę. Niestety jego męska duma na to nie pozwoliła. Na dodatek do gry wróciła Daniella, która wszytsko utrudnia. Victor powinien zostać ukarany za to, co zrobił Chiarze. Nie rozumiem, co w nim widzi Lorena. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział.:D Szybko kolejny.:D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowość : http://gorzki-smak.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOooo widzę nowość i nie poinformowałaś:(
Poinformuje o moim i zaraz nadrobie ;)
Jakie to deprymujące, że obojgu na sobie zalezy, a nie są w stanie do siebie wrócić. Oni nie są w stanie przyznać się do tego, że chcą być znowu razem. A Daniella to przebiegła bestia, bo jak tylko zobaczyła, że coś jest nie tak i Cesc nie dzwoni to szybko wrocila do Barcelony. Więc teraz dopiero moze zrobić się ciekawie. Jestem ciekawa jak to wszystko rozwiniesz. Dodaj szybko następny :) Weny!
OdpowiedzUsuńWpadłam do Cb przypadkiem i bardzo mi się spodobało jak piszesz. Valdes mnie zaskoczył i to bardzo negatywnie, jakoś nie mogę sobie wyobrazić że byłby do czegoś takiego zdolny. Czekam na moment kiedy Chiara i Cesc się pogodzą. Przecież oboje się kochają. Zastanawia mnie fakt, że podobno Daniella jest w ciąży a tutaj sobie stała z drinkiem na tarasie, czyżby udawała? Czekam na nowość i proszę żebyś mnie informowała na moim blogu http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJezu, jak ja nienawidzę tej modliszki Danielli! Cesc, chłopie, ogarnij się! Sam siebie nie oszuka, tak samo jak Chiara. Fabregas powinien załatwić Victora za to, co zrobił Chiarze. Mam nadzieję, że Lorena się nie wplącze w jakiś chory układ!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nn:
http://chodz-na-boisko.blogspot.com/[1 rozdział]
;**
jejciu nienawidzę Danielli! Rozdział niesamowity ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam na pierwszy rozdział na: http://me-gusta-fcb.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńNie trawię tej całej Danielli *bleh* Czesio weź się chłopie ogarnij!
OdpowiedzUsuńOby szybko pogodzili się z Chiarą ;)
Czekam na następny :)
chwila kiedy Fabregas uderza V.V. - bezcenna :D oby więcej takich akcji.
OdpowiedzUsuńliczę, że Fabsik się wreszcie opamięta i będzie z Chiarą :D
gdybyś mogła, poinformuj mnie o następnym ♥
I znowu Daniella. Mogła siedzieć na dupie i wcale nie wracać. Podobnie jak nandos zastanawiam się nad tymi drinkami. Kłamała w sprawie ciąży czy to tylko Twoja mała wpadka? Będzie ciekawie. Czekam na nexta i informuj mnie. ; *
OdpowiedzUsuńNie, nie. To nie moja wpadka. Zabaczycie w nastepnym rozdziale ;)
Usuńzapraszam na siódemkę na: http://vida-contigo.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział. we-must-learn-to-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Czy dodałaś szósty rozdział? Bo na bloggerze wyświetla mi się szóstka, ale u Ciebie nic nie ma.
Pozdrawiam! ; *
Zamiast zapisać, to przez przypadek go opublikowałam. Pewnie dlatego się wyświetlił ;d
UsuńFabregas powinien zakończyć związek z Daniellą. Widać,że stara miłość nie rdzewieje. Cesc może kiedyś chciał uciec od tego uczucia,ale myślę,że teraz zda sobie sprawę,że powinien docenić tą drugą szansę,gdyż niewiadomo czy jeszcze kiedykolwiek będzie miał szansę naprawienia swoich relacji z Chiarą. Mam nadzieję ,że już niedługo oboje uświadomią sobie,że nie mogą bez siebie żyć.
OdpowiedzUsuńMogłabyś informować mnie o kolejnych rozdziałach na moim blogu: you-can-fix-everything.blogspot.com
Życzę Ci dużo weny
Buziaki;)
43 yr old Associate Professor Randall Cameli, hailing from Brandon enjoys watching movies like The Golden Cage and Netball. Took a trip to City of Potosí and drives a Sportage. moj blog
OdpowiedzUsuń