wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 4

Barcelona, Hiszpania 2013 rok
Miało być spotkanie, wspólnie zakupy, pomoc. Zwykła, przyjacielska pomoc. A na czym się skończyło? A na tym, ze po tym, jak Chiara pomogła Victorowi wybrać pierścionek dla Yolandy zaprosiła go do swojego mieszkania. Co jej strzeliło do głowy ? Na kolejne nieszczęście Lorena wyszła na trening. Usiedli na kanapie, mieli coś zjeść, ale Victor zaczął ją dotykać. Najpierw się opierała, później odpuściła. Momentalnie przed oczami zobaczyła jego żonę, kiedy dowiaduje się o tym, co zrobił Valdes. A mieli przecież dziecko. Zaczęła go odpychać, bronić się, krzyczeć...nic to nie dało. Teraz siedziała sama w sypialni, obejmując nogi rękami i cicho łkając. Co ona najlepszego zrobiła? Dlaczego pozwoliła mu ? Od samego początku mogła odmówić. Myślała tylko o zemście na Fabregasie. Wkurzyłby się, gdyby się dowiedział, ze spała z kolegą z drużyny, ale to nie było to. Sama się skrzywdziła. Czuła się jak tania dziwka nieszanująca swojego ciała. Po chwili usłyszała telefon. Otarła oczy wierzchem dłoni, po czym sięgnęła po komórkę. Na wyświetlaczu zobaczyła nazwisko trenera.
- Słucham ?- pociągnęła nosem próbując się uspokoić.
- Mamy tutaj włoską telewizję. Mogłabyś przyjść ? - zapytał.
- Tak, jasne. Będę za 15 minut. - odparła, po czym rozłączyła się. Szybko umyła się, umalowała, założyła czyste ubrania i zbiegła po schodach na zewnątrz. Droga do stadionu zajęła jej nie więcej niż siedem minut. Była zaskoczona, że uwinęła się z tym tak szybko.Weszła przez główne drzwi zderzając się tym samym z Marc'iem.
- Co się stało? - zapytał widząc jej opuchnięte oczy. Chiara miała duże szczęście, że udało jej się znaleźć takiego wspaniałego przyjaciela jak Marc, z którym rozumiała się bez słów. Był prawdziwym skarbem.Szatynka tylko lekko kiwnęła głową, kiedy ten ją przytulił. Kilka łez spłynęło jej po policzku. Tak bardzo nienawidziła siebie za to, co zrobiła zaledwie godzinę temu. Po tym wszystkim wyrzuciła Victora z mieszkania i zamknęła się w łazience.
- Muszę iść do Tita. Poczekasz na mnie ? Pójdziemy na obiad albo coś. - zapytała ocierając oczy.
- Jasne. Za pół godziny w El cielo en la boca? - Chiara kiwnęła głową, po czym poszła do gabinetu trenera. Zapukała do drzwi, a kiedy usłyszała "Proszę" weszła do środka. Na kanapie siedział mężczyzna, około trzydziestki i popijał kawę.
- Dobrze, że jesteś. Ten pan jest z włoskiej telewizji, chce przeprowadzić ze mną krótki wywiad. - odparł Tito.
- Jasne, nie ma sprawy. W końcu od tego tu jestem. - westchnęła siadając na fotelu. Całość nie zajęła więcej niż dwadzieścia minut, więc Chiara mogła spokojnie, spacerkiem iść w kierunku knajpki. 
~*~
- Na jak długo Daniella wyjechała? - zapytał Gerard. Razem z Cesc'iem kopali piłkę na murawie. 
- Bo ja wiem. Powiedziała, że jak się namyślę, to mam zadzwonić. - westchnął podając piłkę przyjacielowi. Mimo, że zaledwie kilka dni temu dał mu w mordę, za to, co zrobił Chiarze, to nie mogli bez siebie wytrzymać. To była ta wieczna, męska przyjaźń, o której kobiety mogą najwyżej pomarzyć. 
- Nie wiem który raz to powiem, ale muszę: jesteś idiotą, kretynem, debilem. Zamiast nie pozwolić jej wyjechać, biec za nią to ty stałeś jak kołek. - pomachała przecząco głową. 
- Szczerze? Nie jestem pewien czy...
- Stop ! - krzyknął Pique podnosząc rękę. - Tylko mi nie mów, że dalej czujesz coś do Chiary, bo przyłożę ci drugi raz. Wiesz ile ona się przez ciebie wycierpiała ?!
- Gerardzie Pique ! Jeśli mi przyłożysz, to tym razem, mimo, że jestem niższy oddam ci. - zmrużył oczy. - A co do Chiary... kiedy zobaczyłem ją z Bartrą, to czułem się...dziwnie. - wzruszył ramionami.
- To się nazywa zazdrość. - zaśmiał się piłkarz. 
- Poradzę ci coś. Czasem powinieneś się zamknąć. - Cesc poklepał go po ramieniu. - Chodź coś zjeść. - dodał. 

Chiara siedziała przy jednym ze stolików z Marc'iem. Mieli coś zjeść, jednak ona nie była w stanie niczego przełknąć. Nie miała odwagi opowiedzieć, o tym co się stało. Tak bardzo tego żałowała, gdyby mogła cofnęłaby czas i nie zaprosiła Victoria do mieszkania. Kiedy to... działo się, czuła niesmak do samej siebie. Nie zgadzała się na to, krzyczała, że pójdzie na policję, jednak on nic sobie z tego nie robił. Śmiał się... miał rację. Nie byłaby na tyle silna, żeby to zgłosić. A poza tym, to kto by jej uwierzył ? Masa zakochanych na zabój wariatek robi takie rzeczy. Uznaliby, że ona jest taka sama i w dodatku wylaliby ją z pracy. 
Długą chwilę milczenia przerwał dzwoneczek, wiszący nad drzwiami, który ogłaszał przybycie kolejnych gości. 
- Boże, jeszcze tego brakowało... - szepnęła do siebie. W drzwiach stali Fabregas i Pique. Ten drugi szeroko się uśmiechnął, po czym podszedł do nich. Czy on naprawdę jest taki głupi, czy robi to specjalnie ?
- Co za niespodzianka. - usiadł obok Chiary i objął ją ramieniem. 
- Tak, duża niespodzianka. - prychnęła przewracając oczami. Fabregas również usiadł przy stoliku, jednak nic nie mówił. Skinął jedynie ręką w stronę kelnera, który po chwili podszedł i zapisał zamówienia mężczyzn. Przez dobre pół godziny siedzieli i jedli. W końcu Gerard zaczął rozmowę tak naprawdę o niczym. Dziwne było to, że Cesc przez cały czas siedział cicho. Chiara nie mogła uwierzyć, że jadaczka mu się w końcu zamknęła. 
- Co mu się stało? - zapytała w końcu Gerarda spoglądając na barcelońską czwórkę. 
- Daniella wyjechała. - westchnął.
- Super ! Od razu całemu światu rozgadaj ! - wybuchł Fabregas. 
- Dobra, dobra. Uspokój się. - Gerard lekko szturchnął go w łokieć. Śmiać się, cieszyć czy mu współczuć? Co Chiara powinna zrobić ? "Dobra, jestem wredna" pomyślała w myślach i parsknęła śmiechem. Choć na chwile zapomniała o tym, co zrobiła kilkadziesiąt minut temu. Cesc uderzył pięścią w stół, po czym wyszedł z lokalu. Pique odprowadził go wzrokiem do drzwi. 
- Nie pójdziesz za nim? - zapytała Chiara.
- Musi pobyć sam. Zachowuje się jak baba w ciąży. 
- Jesteśmy jeszcze bardziej agresywne kiedy mamy okres. - odparła. 
- No to zachowuje się jak baba z okresem. - podsumował. Chiara patrzyła jak jej dawna miłość idzie szybkim, zdecydowanym krokiem w stronę stadionu. Założył kaptur bluzy, że osłonić się przed lekkim wiatrem Barcelony. Nie wiedziała co robi, nogi niosły ją za nim, a umysł podpowiadał, żeby została i siedziała na tyłku. Kompletnie nie wiedziała co robi, w tym momencie wcale nie myślała. Obwiązała szyję chustką, opatuliła się swetrem i po prostu pobiegła za mężczyzną, który ją skrzywdził. Co ona robi? W co się pakuje? 
- Cesc. - stanęła przed nim zziajana. Wytrzeszczył oczy nie mogąc uwierzyć, że dziewczyna stoi przed nim. Miała zarumienione policzki, iskierki tańczyły w jej oczach, wiatr rozwiewał brązowe, długi loki. - Przepraszam. - jęknęła. Czy on się przypadkiem nie przesłyszał ? Ona...go...przeprasza? 
- Za co mnie przepraszasz ? Tak dokładniej. - skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Chciało jej się płakać. 
- Kurwa. Nie wystarczy ci, że przepraszam? Muszę się jeszcze bardziej poniżać? - zapytała. Hah, właśnie wróciła na ziemie. Kiedy biegła w jego stronę, czuła, że jej ciało i rozum się od siebie w jakiś sposób, oddzieliły, jednak teraz brutalnie się złączyły. 
- Chcę żebyś sama wiedziała za co mnie przepraszasz. 
- Wal się. - przewróciła oczami, po czym ruszyła w stronę lokalu. Usłyszała za plecami śmiech Cesca. Odwróciła się. - Nie mogę uwierzyć, że cię przeprosiłam. Jesteś pieprzonym dupkiem. 
- Dobra, niech ci będzie. Jestem dupkiem. Ale po prostu śmieszy mnie ta cała sytuacja. Chcesz się zemścić, ale coś ci to nie wychodzi. Krzywdzisz samą siebie bardziej niż mnie. 
- Czyli mam rozumieć, że nie zależy ci na Danielli? - lekko podniosła brew. Coś zaświtało jej w głowie, szeroko się uśmiechnęła i zrobiła kilka kroków w jego stronę. Przez dłuższą chwile nie odpowiadał, tyko pustym wzrokiem gapił się w ziemię. - Lubisz mnie. Wciąż mnie lubisz. - stanęła kilak centymetrów od niego. W środku triumfowała. Przygryzła dolną warkę i czekała na jego reakcję. 
- Chciałabyś. - prychnął.Chiara nie zrobiła nic tylko stała w miejscu. Patrzyli sobie w oczy. Znajoma, brązowa, skórzana kurtka mignęła jej przed oczami. Obok fontanny przechodził właśnie Victor z żoną, której zapewne prezent przypadł do gustu, bo trzymali się za ręce i śmiali. Szatynka momentalnie zesztywniała. Opatuliła się swetrem i biegiem wróciła do restauracji. Za każdym razem gdy sobie to przypomniała czuła się taka bezbronna, jakby dzisiaj rano Victor stłukł skorupę, w której się znajdowała. Na zewnątrz twarda, pewna siebie, pyskata, niezależna...a w środku? czuła się jak szczeniak zdany na łaskę ludzi. Nie mógł być pewny ani jednej chwili w swoim życiu, nie wiedział co go czeka. Chiara czuła się dokładnie tak samo. 
- Co się stało? - zapytał Marc. Włoszka spojrzała przez okno Cesca już nie było, za to Victor i Yolanda siedzieli na ławce i się przytulali. 
- Nic, muszę kupić ę... sztalugę. - wycedziła. W myślach sama siebie skarciła. Sztalugę? gorzej juz być nie mogło.
- Po co ci sztaluga? - Bartra zmarszczył czoło i nachylił się w jej stronę.
- Studiuję w szkole artystycznej malarstwo. Muszę ćwiczyć rękę. - odparła. Pożegnała się z chłopakami, po czym wyszła z lokalu nie zwracając uwagi na Victora. Po kilkunastu minutach była już w mieszkaniu. Lorena siedziała na macie przed telewizorem i oglądała jakiś program dotyczący jogi.
- Myślałam, że będziesz jeszcze na treningu. - oznajmiła.
- O czym ty gadasz ? Przecież dziewczyny rano wyjechały. - parsknęła. - Co się stało z łóżkiem? Wygląda jakby huragan przez nie przeszedł. - dodała. Chiara miała ochotę walnąć sobie w czoło z plaskacza. Przecież jeśli Lori się dowie, to nie będzie chciała na nim już więcej spać. Ale musiała to powiedzieć, były najlepszymi przyjaciółkami, miała do tego prawo.
- Musimy pogadać... - szatynka usiadła na kanapie i poklepała miejsce obok siebie.
~*~
Co to miało być? Patrzył w osłupieniu jak Chiara komuś się przygląda, a zaraz potem ucieka. Po głowie mu chodziło: czego się wystraszyła?; ale z drugiej strony dobrze, że tak się stało, bo nie chciał myśleć, co mógłby zrobić, gdyby tam została.
Wszedł do domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Usiadł przed telewizorem, później wstał i zrobił sobie coś zjeść, wyszedł na taras, patrzył na zachodzące słońce. Co tak naprawdę działo się w jego sercu? Nie mógł pojąć tego wszystkiego.

Od autorki: Za nami kolejny rozdział. Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam dodać go jeszcze przed moim wyjazdem. Mam nadzieję, że podoba się chociaż trochę. Kolejny pojawi się w przyszłym tygodniu i obiecuję, że będzie dużo dłuższy. Zapraszam również na pierwszy rozdział, który pojawił się na będziesz-legendą.blogspot.com. Pozdrawiam i do napisania, Laurel !


9 komentarzy:

  1. Jejejejej! Świetny rozdział. Kurde, nie lubię Victora. Jestem strasznie ciekawa co się wydarzy dalej i przede wszystkim, czy Bartra, Pique, Fabregas dowiedzą się o wszystkim. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde! nie myślałam, że ona się z Valdesem prześpi!
    Skruszyła się trochę.
    Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam całe opowiadanie o bardzo mi się spodobało ;d
    Nie wiem jak to możliwe z tym Valdesem... Myślę, że między Chiarą a Cescem powoli zaczynają pękać lody ;d
    Dzięki za komentarz na moim blogu, miło że ktoś to czyta :)
    Polecam Cię u sb a dokładniej to tutaj (inne opowiadanie na które również zapraszam) :D http://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/
    Pozdrawiam! ;d
    PS. Jakbyś mogła mnie informować o nowych rozdziałach to byłam bym bardzo wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejejej! masakra Victor :O ale między Chairą a Cescem coraz lepiej, coraz lepiej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że do tego dojdzie, ale takiego Victora się nie spodziewałam. No i chyba mamy ocieplenie na linii Cesc-Chiara.

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że na linii Cesc - Chiara szykuje się topnienie lodowców. Wszystko na to wskazuje. A Victor? Jakoś od początku nie przepadałam za nim w tym opowiadaniu i swoje zdanie podtrzymuję.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny rozdział. Chiara zachowała się kompletna idiotka! Jak ona mogła zaprosić Victora Valdesa do swojego domu? Nie wspomnę o tym, jak sie zachowała! Jesli tak ma wygladać jej zemsta to niech lepiej wraca do Włoch! Jeśli tak dalej pójdzie to ona sama siebie zniszczy, a Cesc wyjdzie bez szwamku. Czekam na kolejny z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chiara, nieee! Jak Ty się dziewczyno zachowujesz? Zemsta ma być inteligentna, a Ty niszczysz sama siebie i przy okazji niewinnych. Przecież po Cescu cała twoja zemsta spływa(takie na zewnątrz sprawia wrażenie). Musisz się bardziej postarać Chiara:)
    Rozdział świetny:)
    Zapraszam na nn:
    http://london-is-blue.blogspot.com
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Na http://place-of-art.blogspot.com/ pojawiło się Twoje zamówienie.
    Serdecznie zapraszam

    OdpowiedzUsuń