Barcelona, Hiszpania 2013 rok
Po kilku minutach Chiara siedziała już w taksówce, która miała zawieść ją na Camp Nou, na spotkanie z trenerem - Tito Vilanovą. Zapłaciła kierowcy, wysiadła z samochodu i stanęła przed stadionem jak wryta. Przed wejściem było ustawionych przynajmniej trzydzieści wycieczek. Przepchnęła się obok nich, ochroniarzowi wytłumaczyła kim jest i weszła na Camp Nou. Na korytarzach było chłodno, ale zdecydowanie przyjemnie. Kierując się znakami na ścianach trafiła do gabinetu trenera. Lekko zapukała, a kiedy usłyszała "Proszę" - weszła. Znalazła się w niedużym, białym pokoju. Na środku stało biurko, za nim półka z książkami, kanapa, fotele i szafka z trofeami.
- Ty pewnie jesteś Chiara. - mężczyzna widząc jej zmieszanie wstał od zawalonego papierami biurka i podał jej rękę.
- Tak, tak. To ja. - lekko się uśmiechnęła ściskając mu dłoń.
- Mów mi Tito. Siadaj. - wskazał na kanapę. Szatynka niepewnie usiadła i założyła nogę na nogę.
- Bardzo dziękuję, za opłacenie mieszkania. - zaczęła.
- Mam nadzieję, że Gerard dobrze się tobą zajął.
- Tak, tak.- odparła szybko. Przez następne dwadzieścia minut wszystko uzgadniali, po czym Chiara z uśmiechem na twarzy opuściła gabinet Tita. Przeszła się korytarzem, aż do murawy. Uderzyło w nią niewidziane przez kilkadziesiąt minut słońce. Po trybunach chodziły wycieczki, a na środku stało kilku piłkarzy rozdając autografy. Wśród nich był Pique, ale nie widziała nigdzie Fabregasa. Nagle usłyszała za sobą krzyk.
- Już jestem ! - nie słyszała tego głosu od lat. Wzdrygnęła się, kiedy Hiszpan przebiegł obok niej. Przeszedł ją dreszcz, kiedy wszystko sobie przypomniała. To, jak ją potraktował. To, jak ją zranił. Jej oczy zapłonęły. Zdecydowanym krokiem ruszyła w ich stronę. Przepchnęła się przez niemały tłum fanek i stanęła za piłkarzem z numerem 4. Myślała, ze wszystkie emocje, które skrywała przez te trzty nieszczęsne lata dosłownie z niej eksplodują. Zamiast krzyknąć na cały regulator (tak, jak Lorena myślała, ze zrobi) ta stanęła na palcach, położyła dłonie delikatnie na łopatkach Fabregasa i szepnęła do ucha: ,,Obiecaj mi, że niedługo znów się zobaczymy i nigdy mnie nie zostawisz". Odczekała dwie sekundy i dodała: ,,Obiecuję".
Cesc stał jak wryty. Ten głos. Doskonale znał ten głos. To była ONA. Członki mu zesztywniały, nie był w stanie się odwrócić. Wypowiedziała ostatnie słowa, które wyszeptali do siebie w łóżku trzy lata temu. Chiara uśmiechnęła się zadowolona i odeszła. Od dawna wyobrażała sobie, jak będzie wyglądać ta chwila. Niestety, nie poczuła takiej ulgi o jakiej marzyła. Już miała przejść na korytarz, kiedy ktoś ją zatrzymał. Odwróciła się i zobaczyła GO. Te piękne, ciemne oczy wpatrywały się w nią tak intensywnie, ze lekkie, lecz gorące rumieńce wyskoczyły na jej policzkach, szyi i dekolcie.
- Chiara. - szepnął, jakby był w transie. Przez dobrą minutę żadne z nich się nie odzywało.
- Tak, kurwa, ja. Zatkało ? - wysyczała otrząsając się. Nie miała ochoty wciąż na niego patrzeć. Prychnęła i znów chciała odejść, jednak jej nie pozwolił.
- Co tutaj robisz ? - wypalił bez zastanowienia.
- Pracuję. - uśmiechnęła się od niechcenia. - Będę waszą tłumaczką. Coś jeszcze? - przechyliła głowę ukazując znudzenie. Mężczyzna nie mógł nic więcej z siebie wydusić. Chiara rzuciła krótkie "Cześć" i na reszcie udało jej się odejść. Wyszła przed stadion, wyciągnęła z torby papierosa i zapalniczkę. Zaciągnęła się, po kilku sekundach wydychając dym. Cały czas lekko się trzęsła. Już po wszystkim, zrobiła to. Od tych trzech lat zbytnio się nie zmienił. Jedynie co, to zapuścił zarost, którego kiedyś nie miał. Wciąż widziała te iskierki w jego ciemnych oczach.
Pieszo wróciła do mieszkania, po drodze wypalając ze trzy papierosy. Rzuciła torbę na kanapę i włączyła telewizor. Nie wiedziała, czy będzie w stanie za trzy godziny tam wrócić. Właśnie wtedy zaczynie się konferencja prasowa przed meczem Barcelony z Malagą. Będzie musiała tam siedzieć, obok Tita i tłumaczyc wypowiedzi piłkarzy na Bóg wie jakie języki. Po chwili zadzwonił jej telefon. Na ekraniku wyświetliła się podobizna Loreny.
- Hej. - wzięła głęboki oddech.
- Chiara ! Nareszcie ! Dzwoniłam do ciebie z pięćdziesiąt razy. Już się zaczynałam bać. - odparła spanikowana Lorena.
- Przepraszam, miałam wyłączony telefon. Przyleciałam bezpiecznie, miałam rozmowę z trenerem, a za trzy godziny zaczyna się konferencja. - oznajmiła.
- Nie obraź się, ale mam to w dupie. Gadałaś już z nim ? - zapytała. Chiara cicho parsknęła. Co prawda przyzwyczaiła się do tej brutalnej szczerości Lori, ale nie mogła powstrzymać się od wyobrażenia przyjaciółki przewracającej oczami.
- Tak. Rozmawiałam z nim, on był w takim szoku, ze wydukał tylko:,,Co tutaj robisz?".
- Chciałabym widzieć jego minę. - prychnęła Lorena.
- Młoda, muszę już kończyć, ktoś się dobija do drzwi. Zadzwonię wieczorem. - Chiara rozłączyła się i podeszła do drzwi. A co jeśli to Fabregas ? Nie no... wpadam w paranoje. Przecież nie mógł mnie śledzić. - parsknęła sama z siebie. Na szczęście po otwarciu drzwi zobaczyła Gerarda, na nieszczęście z niezbyt przyjazną miną.
- Coś się stało...? - zapytała niepewnie.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że znasz Cesca? - skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. Szatynka zaprosiła go do środka i poklepała miejsce na kanapie obok siebie.
- Powiem ci tylko, że to było dawno i nieprawda. - uśmiechnęła się lekko. Nie chciała piłkarzowi mówić nic więcej. Nie miała ochoty wracać do tego wszystkiego. jej serce znów zaczęłoby krwawić. - I proszę, nie pytaj mnie więcej o to. Proszę... - złożyła ręce jak do modlitwy.
- Niech ci będzie. Ale obiecaj mi, że nie jesteś tutaj tylko dla niego, bo mam bardzo niską samoocenę.
- Obiecuję. - prychnęła i pocałowała go w policzek.
- Dobra, ja lecę. Muszę się przygotować do konferencji. Przyjechałem tylko an chwilę. - odparł wstając i poprawiając koszulę. Pożegnali się.
Po jego wyjściu Chiara wzięła prysznic, umyła włosy, założyła czarne rurki i białą koszulę z ćwiekami na kołnierzyku, którą "pożyczyła" od Loreny i czarne buty na obcasie. Była gotowa do wyjścia na konferencję. Zamówiła taksówkę, która przyjechała po pięciu minutach, po czym wsiadła do niej. Przez całą drogę podziwiała wieczorne ulice Barcelony. Gdyby ktoś się jej kiedyś zapytał, gdzie będzie za 5 lat, to nigdy nie powiedziałaby, ze właśnie w Barcelonie. Pf, nawet nie brałaby tego pod uwagę. To, że przyprowadziła ją tutaj chęć zemsty nie oznacza, że kiedyś nie pokocha, albo chociaż nie polubi tego miejsca. Miasto było cudowne. Czuła się tutaj zdecydowanie lepiej niż w rodzinnym Neapolu.
Po kilkunastu minutach taksówka zaparkowała przed budynkiem. Zapłaciła kierowcy, po czym wysiadła z pojazdu. Przechodziła krętymi korytarzami (znów kierując się znakami) do sali, gdzie miała odbyć się konferencja prasowa. Jeszcze jeden zakręt i będzie na miejscu...a może i nie.
- Przepraszam ! - jęknęła.
- Nic się nie stało... - mężczyzna przed nią lekko się uśmiechnął. Jego uśmiech był przeuroczy. - Jestem Victor.
- Chiara. - uścisnęli sobie dłonie. - Przepraszam,a le strasznie się śpieszę...
- Jesteś reporterką ? - zapytał.
- Nie, ja... - nie było dane jej dokończyć. Obok Hiszpana w tajemniczy sposób pojawił się Tito.
- Chiara ! - zawołał. - Jak dobrze, że jesteś. Widzę, że poznałaś już Victora.
- Tak, właśnie... jestem tłumaczką. - Chiara skinęła głową w stronę bramkarza. Wszyscy razem weszli na salę, w której siedziało już kilkunastu gości z notesami i Bóg wie czym jeszcze. Przez kilka minut Tito tłumaczył jej wszystko, po czym usiadł po środku stołu. Włoszka rozejrzała się dookoła i przeklęła w duchu. Karteczka z jej imieniem znajdowała się obok Fabregasa. Przewróciła oczami bijąc się z myślami. W końcu nogi zaprowadziły ja na miejsce. Bez słowa usiadła obok bruneta, położyła notes z najpotrzebniejszymi zwrotami (jakby ze stresu zapomniała) na stół i zaczęła nerwowo wyłamywać palce.
Cesc przez kilka sekund patrzył prosto przed siebie, jednak ciekawość dała za wygraną. Spojrzał na Chiarę. Mimo, że zawsze wyglądała pięknie, dzisiaj zrobiła na nim ogromne wrażenie. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie wspomnienia wróciły. Dotyk jej miękkich włosów na jego policzkach. Delikatne, drobne ciało wtulone w jego. Czy miała jakąś wadę ? Strzelanie palcami.
- Możesz przestać ? - podniósł lekko brew.
- Możesz się do mnie nie odzywać ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie zachowuj się jak dziecko ! - syknął.
- Mam dziewiętnaście lat ! Mam do tego prawo ! - odparła równie niegrzecznym tonem, jak on.
- Jak mogłem... - chciał powiedzieć dużo więcej, jednak się zaciął.
- Jak ty mogłeś ? A co ja mam do cholery powiedzieć? - przewróciła oczami.
- Czy my wam nie przeszkadzamy ?! - Tito spojrzał na każdego z osobna. Od razu zapanowała między nimi cisza. Chiara wciąż ze zgorzkniałą miną i rękami skrzyżowanymi na piersiach siedziała sztywno na krześle. Po chwili padło pierwsze pytanie, zadane przez portugalską reporterkę. Dziewczyna poradziła sobie bez problemu, z kolejnymi pytaniami również. Po ponad godzinie wszyscy wyszli z sali. Mężczyźni skierowali się do szatni, aby się przebrać i psychicznie przygotować do meczu. W końcu nie często zdarza się grać z tak dobrym rywalem jak Manchester City.
- Chiara. Mogę prosić cię na chwilę ? - po drodze zaczepił ją Tito.
- Tak, oczywiście. - odparła. Weszli do gabinetu trenera. mężczyzna wskazał jej ręką fotel, a sam oparł się o biurko.
- O co chodzi z Fabregasem ? Kłócicie się jak małe dzieci. - trener skrzyżował ręce i spojrzał szatynce w oczy.
- Nie, to nic. - prychnęła. - Na prawdę. Wszystko jest okej. - próbowała uspokoić nie tylko trenera, ale również siebie.
- Mam taką nadzieję, bo dzisiaj poradziłaś sobie wspaniale. - uśmiechnął się lekko. Wymienili jeszcze kilka uwag, po czym Chiara wyszła z gabinetu Vilanovy. Mężczyzna pozwolił jej zostać na meczu. Camp Nou było już wypełnione kibicami po brzegi. Większość z nic śpiewała (a raczej wyła) hymn klubu. Chiara powoli wsunęła się na jedno z miejsc za ławką rezerwowych. Wyciszyła telefon, na wypadek jakby Lorenie przyszło do głowy zadzwonić. Poczuła na sobie czyjś wzrok. Podnosząc głowę ukazała jej się sylwetka mężczyzny. tego samego, z którym zderzyła się przed konferencją.
- Cześć. - uśmiechnął się lekko. - Znowu... - zmrużył oczy dodając to trochę ciszej.
- Hej. - Chiara cicho się zaśmiała.
- Mogę ? - kiwnął głową w kierunku siedzenia obok niej.
- Jasne, siadaj. - odparła. Nawet nie zauważyła, ze krzyki kibiców nasiliły się, kiedy bramkarz ich ukochanego klubu wszedł na murawę.
- Bardzo dobrze sobie dzisiaj poradziłaś, mam nadzieję, że zostaniesz z nami dłużej, niż poprzedni tłumacze.
- Też mam taką nadzieję. - oznajmiła. Nie przestawała się uśmiechać do mężczyzny. Ktoś zamachał mu ręką z korytarza.
- Musze lecieć, zaraz zaczynamy. - wstał, po czym poprawił ubranie. - Ah, prawie bym zapomniał. Cesc chciał z tobą porozmawiać. - dodał robiąc kilka kroków w tył.
- Powiedz mu, że jak chce pogadać, to niech sam się pofatyguje, a nie wysyła adwokatów. - po jej słowach Hiszpan parsknął. Po kilku minutach mecz się zaczął. Gracze obu drużyn, sędziowie i ludzie z herbami klubów wyszli na murawę. Zostali już na samym początku powitani burzą oklasków.Wśród zawodników nie zobaczyła twarzy, której się tak obawiała. Fabregasa nie było w podstawowym składzie, co znaczy, że...tak. Właśnie usiadł dokładnie przed nią razem z sztabem szkoleniowym i pozostałymi piłkarzami. ,,Kuźwa" - przeklęła w duchu. Mecz rozpoczynał się nadzwyczaj ciekawie.
Po dwudziestu minutach Barcelona prowadziła po golu strzelonym przez Alexisa. Po faulu na Villi trener zawołał Fabregasa, żeby pozbierał swoje cztery litery i gramolił się na boisku. Kiedy się przebierał odwrócił się w stronę Chiary. W jednej chwili przed oczami miała ich, a raczej jej pierwszy raz. Moment, w którym Cesc zdjął z niej ubranie, a potem swoje. Wszystko znów wróciło. Hiszpan lekko podniósł kącik ust, po czym wbiegł na boisko. Na jego miejsce przykuśtykał David.
Cały mecz skończył się wynikiem 3:1 dla Barcelony. Oprócz Alexisa gole strzelili jeszcze Messi i Fabregas, a dla gości honorowym strzałem popisał się Rooney. Zawodnicy powoli zmierzali do szatni. Chiara pożegnała się z Titen i również wyszła. Na zewnątrz było ciemno jak ... w szafie. Wyciągnęła z torby papierosa i zapalniczkę. Tak, była nałogową palaczką i nic na to nie poradzi. Lorena wiele razy kupowała jej jakieś plastry, pastylki i namawiała do rzucenia. Ona jednak nie umiała. Oprócz papierosów lubiła się czasem napić, czy wziąć coś mocniejszego. Z tym Lori nie miała problemu, sama to lubiła. Papierosom mówiła jednak stanowczo nie.
- Chiara ! - usłyszała za sobą wołanie. To był ON. Nigdy nie zapomni tego głosu, nigdy. Będzie ją prześladował przez całe życie.
- Czego znowu chcesz ?! - wysyczała przez zęby wypuszczając dym z płuc.
- Pogadać . - odparł. Jego wzrok powędrował na papierosa, którego trzymała między palcami. - Nie skończyłaś z tym ?
- Jesteś taki głupi na jakiego wyglądasz, czy tylko udajesz ? - prychnęła.
- Uważasz, że jestem głupi ? - podniósł brwi.
- Jak but. - wymusiła uśmiech. - Dobra, chciałeś pogadać, więc gadaj. Nie mam czasu. - ponagliła go.
- A gdzie się tak spieszysz ?
- Cholera jasna. - parsknęła. - Gadaj !
- Ile chcesz ? - wypalił.
- Ale czego ?
- No, kasy. A czego?
- Proszę ?! - nie mogła uwierzyć w to, co jej właśnie powiedział. Nigdy by nie pomyślała, że mężczyzna, którego KOCHAŁA całym sercem, przez tak długi czas mógł pomyśleć o niej coś takiego. - Boże, jaki z ciebie kretyn. - przeczesała włosy ręką. - Myślisz, że zależy mi tylko na kasie ? - podeszła do niego bliżej kręcąc głową. - Nawet, jeśli znaliśmy się tylko kilkanaście dni to myślałam, że mnie choć trochę znasz. - czuła, że łzy napływają jej do oczu. Prychnęła, powstrzymując tym samym płacz. - Nie jestem tanią dziwką, która zrobi wszystko za forsę. Chcesz znać prawdę ? Przyjechałam tutaj, bo chce się zemścić. Nie odpuszczę. Zobaczysz. Będziesz cierpiał tak, jak ja wtedy, albo jeszcze bardziej. - posłała mu gniewne spojrzenie, rzuciła w niego papierosem, po czym najzwyczajniej w świecie odeszła.
Ostro. ; /
OdpowiedzUsuńJak Cesc mógł to w ogóle powiedzieć? Kretyn. ; p
Chiara ma charakterek. ; )
Ciekawi mnie dalsza część, dlatego czekam na kolejny rozdział!
Ten jest genialny. ; )
Pozdrawiam! ; *
Boże ale ten Fabregas to dupek! Niech sobie w tyłek wsadzi te pieniądze.
OdpowiedzUsuńA Chiara jest fajna, nie daje sobie w kaszę dmuchać. Czekam na następny. Pozdrawiam :)
Ej, ale weź nie kreuj Fabregasa na dupka.. bo się obrażę :D
OdpowiedzUsuńŻarcik. Szybko nadrabiam, bo za-nie-długo znowu znikam. Odcinek świetny. Jaki Victor. Barcelona bez niego nie będzie już taka sama. Nie będzie można pisać opowiadań, gdzie Valdes będzie "grał". W główce układa mi się jakiś plan całego opowiadania. Czas pokaże, czym dobrze trafiłam. Odcinek jak zwykle cudny, jak calutkie opowiadanie. Pozdrawiam :*
Oj, Czesiek tutaj nie wygląda na faceta, które od razu jestem w stanie polubić, chociaż moment! To Fabregas, jego lubię w każdej postaci :D Na razie bardzo mi się podoba i jestem ciekawa jak dalej potoczysz ich losy, więc jeśli możesz informuj mnie.
OdpowiedzUsuńI dziękuję za miłe słowa na moim blogu. :)
Pozdrawiam!
Uuuu. Zapowiada się ciekawie! Cesc! <3 Jeszcze nie czytałam takiego opowiadania, w którym Fabregas zachowuje się jak... idiota! Ale podoba mi się ta wersja. :D
OdpowiedzUsuńBędę czytać, informuj mnie o kolejnych w zakadce SPAM na blogu: http://two-worlds-one-love.blogspot.com
Pozdrawiam! :)
Świetnie piszesz :) Przeczytałam niemal na jednym wdechu. Podoba mi się bardzo, ale to bardzo.
OdpowiedzUsuńCzesiek wyszedł na takiego tępego piłkarzyka, który wziął swoją dawno miłość za osobę, któa przyjechała tutaj po szybki zarobek. No i cóż... Chyba sam przechylił szalę na swoją niekorzyść.
Bo serio.... Albo jestem w błędzie, albo Chiara była skłonna odpuścić już sobie ta całą wielką zemstę. A teraz? No i proszę Victor... Czy posłuży jako 'pionek' w tym wzajemnym mszczeniu się na sobie?
Dodawaj szybko kolejny
No cóż, nie wiem czy Cesc celowo kreuje się tutaj na tak głupiego, czy po prostu jest tak dobrym aktorem, ale jedno jest pewno. Jego słowa jeszcze bardziej zirytowały Chiarę i dziewczyna mu nie odpuści. Myślę, że pieniądze, które miałaby rzekomo otrzymać od niego, tak czy tak, szczęścia by jej nie przyniosły, a bardzo prawdopodobne, że w ogóle by ich nie przyjęła. Ciekawy jest też wątek Valdesa, bo być może będzie on jednym z elementów zemsty dziewczyny? To jednak nie byłoby dobrym pomysłem. Takie mszczenie się na sobie na pewno nie przyniesie niczego dobrego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No no coraz ciekawiej :D
OdpowiedzUsuńps. Ronney jest w Manchester United :D