Neapol, Włochy 2010 rok
Drogi Pamiętniku
Przepraszam, że przez te trzy tygodnie nie pisałam. W moim życiu tyle się wydarzyło...Trudno mi i tym pisać, ale muszę się komuś wyżalić. Tak, jest Lorena, ale ona tego nie rozumie. Może w przyszłości, kiedy kogoś pokocha tak jak ja zrozumie, ale jeszcze nie teraz. Może zacznę od początku. Dokładnie trzy tygodnie temu, kiedy rano stałam za ladą w knajpce "U Fabia" podszedł do mnie ON (nie mam ochoty pisać jego imienia). Usiadł na przeciwko i skinął ręką, żebym przyszła. Boże... musiałam tam iść ?! Jeśli to Lorena przyjęłaby zamówienie nie musiałabym przeżywać tego wszystkiego...Dobra, wracając do tematu. Pamiętam co zamówił: foccacię, a później piwo. Nie mogłam przestać się na niego gapić. Lori kilka razy szturchała mnie, żebym przestała, bo wyglądało to po prostu śmiesznie... ale nie mogłam. Po dwóch godzinach kończyłam pracę. Odwiesiłam fartuch, wzięłam torbę i wyszłam z knajpy. W tym momencie o mało nie dostałam zawału. ON czekał i opierał się o balustradę tarasu. Podszedł, przedstawił się, powiedział kilka słodkich słówek i zaprosił na spacer. To, że napisze jego imię pokruszy pozostałości mojego serca na mikroskopijne kawałeczki, jednak muszę to zrobić. Francesc Fabregas, Hiszpan, 23 lata. Spacerowaliśmy po ulicach Neapolu przez dobre kilka godzin. Od razu, pierwszego dnia dowiedziałam się o nim praktycznie wszystkiego. Kocha piłkę nożną, muzykę, rodzinę, jest na kilka tygodni, na wakacjach. Kilka razy, kiedy wymawiał moje imię "Chiara" z tym słodkim akcentem, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
Pokazał mi swój hotel, odprowadził do domu i powiedział, że jutro też wpadnie. Byłam wtedy najszczęśliwszą szesnastolatką na świecie. Mega przystojny, hiszpański piłkarz zainteresował się mną. Zwyczajną Chiarą La Scozarri, która po wakacjach zacznie uczyć się w Szkole Artystycznej.
Następnego dnia, kiedy przyszłam do pracy Lorena stała przy barze i od razu szeroko się do mnie uśmiechnęła. Zaczęła gadać, że widziała nas jak wychodziliśmy, że znowu przyszedł, pytał się o mnie. To wszystko było takie piękne. Przez dwa tygodnie widywaliśmy się codziennie, poznawaliśmy się coraz lepiej. W końcu odważył się mnie pocałować. Był to mój pierwszy i zapewne niezapomniany pocałunek. Lekko musnął moje usta, a kiedy poczuł, że się nie opierał zaczął całować mnie coraz namiętniej. Nigdy go nie zapomnę, mimo, że jednocześnie sprawił mi tyle bólu swoją osobą. Trzy dni, przed jego wyjazdem kochaliśmy się w jego pokoju. Było wspaniale. ON był tak delikatny i czuły. Robił wszystko, żeby mnie nie skrzywdzić. "Obiecaj mi, że niedługo znów się zobaczymy i nigdy mnie nie zostawisz" - poprosiłam, a raczej błagałam. Był dla mnie wtedy wszystkim. "Obiecuję." - odparł. Pamiętam jak pocałował mnie w czoło. Kilka godzin później pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Nazajutrz czekałam jak głupia "U Fabia". Nie przyszedł. Zdałam sobie sprawę, że już nigdy go nie zobaczę. Lorena mówiła mi, że to było tylko głupie, wakacyjne zauroczenie. Dla mnie to było coś innego. Naprawdę go kochałam. Kochałam go całym sercem, była zdolna zrobić dla niego wszystko, a on ... wykorzystał mnie. Potraktował jak sukę, laskę, która można przelecieć i zostawić. Bez wyrzutów sumienia tak po prostu wyjechał i zostawił mnie... nigdy nie dotrzymał obietnicy. Bez niego czuję się okropnie, mimo, że zrobił mi takie świństwo. Serce mi pęka za każdym razem, kiedy o nim myślę, ale nie mogę przestać. Nie można przestać kochać kogoś na zawołanie. W każdym razie ja nie umiem. Był moja pierwszą i zapewne ostatnią miłością. Nigdy nie pokocham nikogo tak, jak jego. Może była między nami siedmioletnia różnica wieku i znaliśmy się niecałe trzy tygodnie, ale KOCHAM GO I NIGDY NIE PRZESTANĘ.
~*~
Barcelona, Hiszpania 2013 rok
Kiedy Chiara skończyła to czytać parsknęła. Siedziała właśnie w samolocie lecącym do Hiszpanii, konkretnie do Barcelony. Przez lata myślała o zemście na Fabregasie. W końcu to osiągnie i będzie mogła spać spokojnie. Od czasu poznania Gerarda, który siedział obok nie mogła przestać myśleć o tamtym lecie i bólu jaki sprawiły te trzy nieszczęsne tygodnie. W końcu będzie mogła zakończyć rozdział życia, przejść do kolejnego etapu ze spokojnym sumieniem.
Gerarda poznała miesiąc temu, kiedy razem ze swoją dziewczyną byli na wakacjach (czyż to nie jest szczęśliwy zbieg okoliczności?). Długo rozmawiali, powiedziała mu o trudnej sytuacji w domu, a on, że wychował się w niezbyt zamożnej rodzinie obiecał pomoc. Dwa tygodnie później zadzwonił i powiedział, że dostała pracę tłumaczki. W duchu dziękowała z całego serca mamie, ze od małego wbijała jej do głowy francuski, wymianie z jakąś szkołą z Portugalii, dzięki której nauczyła się podstaw tego języka, przyjaciółce, która przeprowadziła się z Polski i szkole, w której uczy się hiszpańskiego i angielskiego.
Po kilku godzinach dotarli na miejsce. Chiara pierwsza wybiegła z samolotu. Uderzył w nią letni, ciepły wietrzyk. Szeroko się uśmiechnęła.
- Co się cieszysz ? Zaraz zacznie się harówka. - skwitował Pique.
- Optymista się znalazł. - pokazała mu język. Weszli razem na halę, pomógł jej znaleźć bagaż, po czym razem weszli do taksówki. Oznajmił jej, że trener wynajął jej mieszkanie na trzy miesiące, potem będzie musiała płacić sobie sama. Jej "kawałek ziemi" mieścił się zaledwie dziesięć minut piechotą od stadionu, więc oszczędzi nawet na wynajmowaniu taksówki.
Hiszpan otworzył przed nią drzwi mieszkania i wpuścił Chiare pierwszą. Weszła i zaczęła się rozglądać. Na wprost od wejścia znajdował się dość duży salon połączony z kuchnią. Na lewo było wydać uchylone drzwi sypialni, a na prawo łazienkę.
- Jest zajebiście. - zapiszczała ciesząc się jak małe dziecko. Gerard zaśmiał się.
- Łap. - rzucił jej klucze. - Masz pół godziny. Pod blokiem będzie czekała taksówka, która zawiezie cię na stadion. Zapamiętaj drogę, to będziesz mogła spacerować, zaoszczędzisz. - prychnął. Szatynka zmierzyła go wzrokiem.
- Powinnam cię ucałować i podziękować, ale powiem to inaczej : wypchaj się, kotku.
- Niewdzięcznica. - podszedł do niej bliżej i stanął kilka milimetrów od niej. Fakt, że był od niej trzydzieści centymetrów większy zdecydowało o nierozpoczętym jeszcze pojedynku. - Podskakujesz, kotku ? - podniósł lekko brwi akcentując ostatnie słowo. Naśladowanie Chiary wychodziło mu w miarę dobrze. Po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.
- Ale tak na serio. Dziękuję. jesteś kochany. - uśmiechnęła się i przytuliła Gerarda.
- Nie ma za co. Masz się tylko sprawdzić, jasne ?
- Tak jest. - zasalutowała mu, po czym zniknęła w łazience. Piłkarz rozejrzał się jeszcze raz po całym pokoju, sprawdzając czy wszystko jest ok i wyszedł.
~*~
Od autorki: Nie mogłam się powstrzymać od dodania prologu. Wena mnie wprost rozpiera. Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu. Dziękuję, za miłe komentarze i ... do napisania ! Pozdrawiam, Laurel.
No, no, no. Ładnie się zapowiada. Czekam na kolejny odcinek. : >
OdpowiedzUsuńZemsta. ; )
OdpowiedzUsuńCiekawe, co Chiara wymyśli.
Czekam na kolejny. ; ]
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi - wierzę w takie przypadki, chociaż może miłością bym tego nie nazwała. Zauroczenie to dobre słowo. A że zemsta najlepiej smakuje na gorąco - rozegranie akcji w Barcelonie wydaje się być świetnym pomysłem. Zobaczymy, co wykombinuje Chiara, nie mogę się już doczekać! :)
OdpowiedzUsuńInformuj mnie na spanish-heart.blogspot.com
Dzięki!
Zemsta i to na Fabregasie? :c NO JA GO TAK UWIELBIAM! <3
OdpowiedzUsuńAle zachował się okropnie, więc zobaczymy co tam Chiara wymyśli. - Natalia.
Informuj o następnych rozdziałach u nas na: [somos-ganadores.blogspot.com]
Pozdrawiamy! :*