Barcelona, Hiszpania 2013 rok
Przez całą drogę do mieszkania Chiara cała się trzęsła. Wyciągnęła kluczyki, jednak nie mogła nimi trafić w należne miejsce. Krzyknęła i uderzyła dłońmi o drzwi. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach. To wszystko było takie trudne. W pewnym sensie musiała wrócić do przeszłości. Do tego wszystkiego, co stało się trzy lata temu. Za każdym razem gdy musiała coś do niego powiedzieć, albo chociaż spojrzeć jej serce pękało po raz enty. Za każdym razem bolało coraz mocniej. I za każdym razem na nowo się w nim zakochiwała. Mimo tego, że ją ranił kochała go i nienawidziła całą sobą. Z jej gardła wydobył się dźwięk łączący ból, nienawiść, miłość...krzyknęła tak głośno i tak żałośnie jak tylko mogła, po czym osunęła się na ziemię nie przestając łkać. Oparła czoło o drzwi mieszkania, a one ... po prostu się otworzyły. Zobaczyła siedząca na kanapie i spoglądającą w jej stronę Lorenę. Blondynka wstała kręcąc przecząco głową. Podeszła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła.
- Nie płacz, on nie jest tego wart. - wyszeptała w jej włosy. Po chwili pomogła Chiarze wstać i razem usiadły na kanapie. Przez długie minuty milczały, Lorena pozwoliła szatynce się uspokoić.
- Co tutaj robisz ? - zapytała w końcu.
- Zapomniałaś, że jestem twoją najlepszą przyjaciółką ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Po pierwsze wiedziałam, że będziesz mnie potrzebować. Nie zostawiłabym cię. A po drugie chcę widzieć na własne oczy jak dasz temu palantowi popalić. - lekko się uśmiechnęła. Chiara znów wtuliła się w ramię Loreny.
- Dziękuję. - jęknęła.
Razem udały się do sypialny i zaczęły się rozpakowywać. Na szczęście szafa była ogromna, ubrania obu bez trudu się zmieściły. Co do łóżka - tysiące razy spały już razem, a wielkość łóżka ułatwiała im to. W końcu nie każdy ma szczęście, możliwość spania w łożu królewskim 3x3,5 metra. Zjadły szybka przekąskę, umyły się i poszły spać.
~*~
Cesc zaraz po niezbyt miłej rozmowie z Chiara wrócił do domu, gdzie czekała na niego Daniella. Stanął przed drzwiami i na chwilę przed pociągnięciem klamki zawahał się. Trzy lata temu, kiedy wrócił szybciej z wakacji we Włoszech nic nie powiedział kobiecie, którą jak mu się zdawało kochał. Te wakacje - spędzone z kolegami miały mu dać do myślenia : czy naprawdę ją kocha. Myślał, że tak, jednak kiedy pewnego, słonecznego dnia (tak, tak, bardzo banalne) w barze "U Fabia" zobaczył śliczną, brązowowłosą szesnastolatkę zaczął w to wątpić. Jak to możliwe, że mężczyźnie w jego wieku, który był w związku z dojrzałą kobietą mogła spodobać się nastolatka, która w pewnym sensie była jeszcze dzieckiem ? A jednak. Możliwe. Niby nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, ale stało się i nic na to nie poradził. Cała ta sytuacja, te wspólne tygodnie były jak sen. Niestety, w końcu musiał się obudzić i wrócić do normalności. Po wspólnie spędzonej nocy powiedział Chiarze, że rano znów przyjdzie do knajpki. Kiedy ją okłamywał serce mu się krajało. Naprawdę ja pokochał. Nie była to ta dojrzała, stateczna miłość, którą obdarował Daniellę, lecz miłość namiętna, gorąca, a co najważniejsze prawdziwa i epicka. Zakazany owoc. W towarzystwie Chiary czuł się jakby znów był nastolatkiem.Spakował się, zadzwonił do przyjaciół z klubu i powiedział, ze musi wracać. Nie podał przyczyny, bo może nie umiał nic wymyślić, a może nie chciał ich okłamywać. Po powrocie nie powiedział nic Danielli. Nie rozumiał jeszcze do końca co się stało.
Wziął głęboki oddech, po czym pchnął drzwi do domu.
- Co tak późno?! - Daniella wybiegła z sypialni. - Zaczynałam się martwić, mogłeś chociaż zadzwonić...
- Przepraszam, telefon mi się rozładował, a Tito dłużej nas przytrzymał. - odparł zmierzając w stronę łazienki. Kobieta podeszła do niego, chciał pocałować, lecz on przecząco pokiwał głową. Zamknął się w łazience, rozebrał i wszedł pod prysznic. Miał nadzieję, że woda spływająca po jego ciele zmyje nie tylko pot, ale również wszystkie wspomnienia, myśli i smutki. Dopiero po kilku minutach stwierdził, że tak się nie stało. Przed oczami wciąż miał twarz dziewczyny, którą z całego serca kochał. Kochał ją tą najprawdziwszą miłością.
~*~
Około ósmej Chiarę obudził telefon. W tym samym czasie Lorena słodko spała prawie spadając z łóżka.
- Halo ? - zapytała zaspana.
- Witaj, Chiaro. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. - usłyszała. - Z tej strony Tito, mam do ciebie prośbę.
- Słucham, słucham.
- Mogłabyś przyjechać za jakieś dwie godziny ? Mamy do przetłumaczenia nagranie.
- Jasne, nie ma sprawy. - odparła. Pożegnała się z trenerem i z powrotem położyła komórkę na stoliku nocnym. Wzięła głęboki oddech, wstała z łóżka i poszła do łazienki się umyć. Później zrobiła naleśniki. Lorena wciąż spała, więc Chiara postanowiła ją obudzić. Nie było jej to jednak dane. Po otwarciu drzwi do sypialni zobaczyła przyjaciółkę opierającą się o parapet, która miała w ręce jej telefon.
- Co robisz ? - zapytała lekko podnosząc brew.
- Ten debil wciąż ma twój numer, a ty masz jego... - zrobiła skwaszoną minę, po czym podała Chiarze komórkę. Na wyświetlaczu zobaczyła sms od Fabregasa. Westchnęła i nie otwierając go usunęła.
Zjadły razem śniadanie, przebrały się i spacerkiem powędrowały w stronę stadionu. Szatynka przez cały czas rozglądała się dookoła, żeby tylko nie trafić na Fabregasa. Kiedy przez wielkie drzwi weszły na korytarz odetchnęła z ulgą. Bez problemu znalazła gabinet Vilanovy, nie musiała się już kierować znakami na ścianach. Dotknęła klamkę i...dostała drzwiami w czoło.
- Ała ! - jęknęła. Jej oczom ukazał się Victor z otwartymi ustami.
- Przepraszam. - przygryzł dolną wargę dotykając czoła Chiary.
- Nic się nie stało. - odparła. - Wczoraj to ty dostałeś, dzisiaj mi się należało.- parsknęła. - Em... Victor, to moja przyjaciółka Lorena, Lorena to bramkarz Barcelony, Victor Valdes.
- Miło mi. - Hiszpan podał blondynce dłoń.
- Mi również. - uśmiechnęła się kokieteryjnie ściskając dłoń piłkarza. Przez kilka sekund panowała między nimi niezręczna cisza.
- Ale co do tej FC Barcelony ... - zaczął niepewnie. Chiara zmarszczyła czoło pozwalając mu mówić dalej.- Nie przedłużę kontraktu, odchodzę w 2014. Chciałbym sprawdzić się w jakiejś innej lidze. - dodał.
- Barca już nie będzie tym samym bez ciebie. - szatynka lekko się uśmiechnęła. - Ale nikt cię nie zatrzymuje. Człowiek musi się spełniać. - uśmiechnęła się klepiąc go po ramieniu.
- Dzięki. - odparł.
- Chiara ! Wejdź ! - usłyszała głos Tito. Mężczyzna siedział za biurkiem i szukał czegoś w szufladzie. Włoszki pożegnały się z (jeszcze!) bramkarzem FC Barcelony, po czym weszły do gabinetu trenera.- A to...? - zaczął, kiedy Lorena usiadła na kanapie obok Chiary.
- Moja przyjaciółka, Lorena. Przyjechała na... nie wiem jak długo, ale chce mi dodać otuchy. - uśmiechnęła się.
- Miło mi cię poznać, Loreno.
- Mi pana też. - uścisnęli sobie dłonie.
- Tak więc, Chiaro. - zwrócił się do szatynki. - Mam do ciebie nagranie, które trzeba przetłumaczyć na język włoski i francuski. - wyciągnął z szuflady dyktafon, na który nagrywane są wywiady. - Chcemy umieścić wywiad z Fabregasem i Pique na naszej stronie w różnych językach. - dodał. Co prawda nie słuchała go od momentu, w którym usłyszała "Fabregas", ale kiedy Lorena szturchnęła ją kiwnęła głową.
- Oczywiście. - odparła półprzytomna. Wzięła od trenera dyktafon i schowała go do torebki. Porozmawiali jeszcze przez kilka minut, po czym Włoszki wyszły z gabinetu Vilanovy. Chiara zamyślona, cicha szła korytarzami, aż w końcu otworzyła drzwi główne i uderzył w nią chłodny wietrzyk. Szatynka wyciągnęła papierosa i zapalniczkę.
- Czemu z tym nie skończysz ? - prychnęła Lorena.
- Zamknij się. - syknęła. Blondynka spojrzała na przyjaciółkę spode łba, nauczyła się jednak nie obrażać na nią, przez takie docinki. W taki właśnie sposób Chiara La Scozarri ukrywała wewnętrzny ból.
- Nie rozumiem cię ! Chciałaś się na nim zemścić, dobra, spoko. Ale wiedziałaś, że w końcu będziesz musiała się z nim spotkać i że te wspomnienia powrócą !
- Jezu, Lori ! Wiem to! Doskonale to wiem ! Wcześniej myślałam, że to już przeszłość... żyłam tylko zemstą, ale... cholera jasna ! - ryknęła na całe gardło, a łzy spłynęły po jej policzkach. - Kocham go ! - Lorena pokręciła przecząco głową, ale i tak przytuliła szatynkę.
- Nie płacz przez niego, proszę. - szepnęła do jej włosów. - Wtedy już wypłakałaś wszystkie łzy przeznaczone dla niego. - pogłaskała ją po głowie. - Zapomnij o tym debilu. Wracajmy do domu. - poprosiła.
- Nie... - oderwała się od niej. - Ty sobie wracaj. Ja tutaj zostaje. Przyjechałam, żeby się zemścić i chce tego dokonać. - ruszyła przed siebie, nie zwracając uwagę na to, czy Lorena idzie, czy nie. Chciała być sama. Zatopić się w ciszy ...
~*~
- Cesc... - Daniella zaczęła go szturchać, żeby się obudził.Wymamrotał coś i przetarł oczy dłonią.
- Co...? - zamrugał kilka razy oczami.
- Kto to Chiara ? - serce Fabregasa zaczęło bić szybciej, podskoczyło do gardła. Momentalnie zbladł.
- A co...? - zapytał podejrzliwie.
- Przez sen kilkakrotnie mówiłeś jej imię. - odpowiedziała. Hiszpan na szybko starał sobie przypomnieć co dokładnie mu się śniło, jednak na marne.
- Nie wiem, musiało mi się coś śnić. - wzruszył ramionami.
- No dobra. Ale wstawaj już, bo spóźnimy się na kolację do Shakiry i Gerarda. Marzę, żeby zobaczyć już małego Milana. - zachichotała radośnie. Piłkarz zwlókł się z kanapy i poszedł pod prysznic. Po około godzinie oboje byli gotowi do wyjścia. Daniella pomogła Cesc'owi dobrze założyć krawat, po czym wyszli z domu. Kilka minut później już wchodzili do willi Gerarda i jego dziewczyny - Shakiry. Blondynka zeszła z piętra na rękach trzymając malucha. Miał na sobie śpioszki w barwach FC Barcelony, na plecach widziało jego imię i numer "3". Daniella aż pisnęła z zachwytu. Od razu popędziła do Milana i jego mamy. Fabregas przywitał się z przyjacielem z klubu, po czym również podszedł do malucha.
- No,no. Czyli mam konkurencje. - westchnął, a zaraz po tym zaśmiał się. Wszyscy usiedli przy stole w salonie. Jedzenie wyglądało przepysznie.
- Uwierz, Cesc. - parsknęła Shakira widząc jego minę.
- Ale w co ? - zmarszczył czoło.
- Wszystko sama zrobiłam.
- Aaa.... - prychnął. Sięgnął po jedną z sałatek i nałożył ją sobie na talerz. Ciszę przerwała komórka Pique. Szatyn lekko się zarumienił wyciągając go.
- Kochanie, miałeś go wyłączyć.... - blondynka spojrzała na niego z wyrzutem.
- Przepraszam, ale to pilne. - odszedł od stołu. Wyszedł na taras, po czym odebrał. Na samym początku usłyszał jakiś niewyraźny szum, jednak po sekundzie odezwała się Chiara.
- Gerard... - jęknęła powstrzymując kolejny napad śmiechu. - Mógłbyś po mnie przyjechać ? Bo nikt nie chce mi uwierzyć, że jestem trzeźwa. - oznajmiła co kilka wyrazów czkając.
- Jezu... - przetarł bladą twarz dłonią. - Gdzie jesteś ?
- Gdzie jestem ? - Chiara zapytała niezidentyfikowaną osobę. Podała mu adres, po czym rozłączyła się. Hiszpan wrócił do salonu i spojrzał na Shakirę.
- Coś się stało? - zapytała.
- Chiara ma małe kłopoty... - oznajmił. Kolumbijka doskonale znała sytuację dziewczyny, więc nie miała mężczyźnie za złe, ze tak się nią zajmuje. Sama również wielokrotnie pozwalała Włoszce wypłakać się na jej ramieniu.
Słysząc jej imię Cesc zacisnął usta i zmrużył oczy. Przeklął cicho.
- Chiara... ? - wymamrotała Daniella. Na szczęście nikt jej nie odpowiedział.
- Fabs, pomożesz mi ? - tym razem Gerard się do niego zwrócił. - Jest upita i zapewne nie sama.... - ciągnął. Hiszpan kiwnął głową, po czym wyszedł z domu za przyjacielem.
~*~
Od autorki: Trochę się na niego naczekaliście, ale mam nadzieję, że się podoba. Mi osobiście w miarę przypadł do gustu. W najbliższym czasie nowy rozdział powinien też pojawić się na Epic-Memories.blog.pl, więc zapraszam do zaglądania na niego. Jestem również bardzo wdzięczna za miłe komentarze przy poprzedni poście. Pozdrawiam i do napisania! Laurel.