środa, 10 kwietnia 2013

Epilog

 Barcelona, Hiszpania 2018 rok
Śmierć jest nieodłączną częścią ludzkiego istnienia. Każdy człowiek rodzi się, aby umrzeć. Matka Chiary zmarła pięć lat temu. Włoszka do dzisiejszego dnia pamięta ten dzień. Uroczysta msza w kościele w Neapolu, spotkanie z całą rodziną, kondolencie... wreszcie spotkała swoje rodzeństwo. Kto był wielkim nieobecnym? Diego La Scozarri. Eh, trzeba mieć tupet, żeby nie przyjść na pogrzeb własnej żony. Zaraz po uroczystości wszyscy udali się na cmentarz, a później na tak zwaną stypę. Chiara nie usiedziała tam dłużej, niż dwie godziny. Po upływie tego czasu przeprosiła wszystkich, powiedziała, że źle się czuję i razem z Cesc'iem opuściła lokal. 
Zaraz po przyjeździe do rodzinnego domu upadła na łóżko i po raz kolejny płakała w poduszkę przez kilka godzin. Przez cały ten czas Fabregas nie odstępował jej na krok. Leżał obok, mocno przytulając i całując w czoło i ramię. Chiara straciła jedyną osobę w swoim życiu, która ją wspierała, nie oceniała i co najważniejsze - kochała. 
,,Czas leczy rany" - święta prawda, pomyślała teraz. Wciąż tęskniła za matką, ale wie, ze tam, an górze spogląda na nią z uśmiechem i wciąż wspiera. Chiara zamknęła album, wstała z fotela i odłożyła go do półki. Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Odczekała kilka sekund, wzięła głęboki oddech, uśmiechnęła się sama do siebie i zeszła na parter. 
- Heej! - zawołała Lorena, kiedy szatynka otworzyła drzwi. Wpadły sobie w ramiona, w końcu nie widziały się od... tygodnia. Zaraz za jej przyjaciółką do domu wszedł Marc, trzymając na rękach trzyletniego synka - Pedro. Malec był ubrany w czarne, wygodne spodenki, koszulkę FC Barcelony, a na głowie miał czapkę z daszkiem. Chiara nie mogła się nadziwić, jak bardzo był podobny do tatusia. Miał oczy, nosek i kolor włosów Marca. Jedyne, co odziedziczył po Lorenie to szczery, szeroki uśmiech. 
- Jejku, nareszcie! - zawołała Chiara. - Już nie mogliśmy się was doczekać. - dodała całując Marca i Pedro w policzek. - Chodźcie do ogrodu. W końcu udało mi się namówić Cesca, żeby zaczął udzielać się w kuchni. - parsknęła śmiechem. 
- W końcu. - Marc przewrócił oczami. - W twoim stanie, już nie możesz wykonywać tylu... czynności co kiedyś. - uśmiechnął się idąc z Pedro przez cały dom. W końcu dotarli do szklanych drzwi prowadzących na taras. Zza drzew wyskoczył Francesc Junior, który próbował dogonić ojca i spryskać go pistoletem z wodą. Hiszpan złapał go z tyłu i wysoko podniósł, obaj zaczęli się głośno śmiać.
- Popatrz, kto w końcu przyszedł! - zawołał i zaczął naśladować dźwięk samolotu biegnąc w ich kierunku. 
- Przepraszamy za spóźnienie, ale mały chciał koniecznie wziąć kilka rzeczy, żeby pokazać Francescowi. - oznajmiła Lorena, siadając obok Chiary. 
- Dobra, chłopaki. Lećcie się bawić. My chwile porozmawiamy i zaraz do was przyjdziemy. - odparł Marc podając synkowi plecak z reprezentacją Hiszpanii. Chłopcy w mgnieniu oka znaleźli się na małym boisku za ogrodem. Cesc podszedł do żony, objął ją i pocałował w skroń. 
- Wybraliście już imię? - zapytała Lorena nie przestając się uśmiechać.
- Gracia. - odparł Cesc. Klęknął obok Chiary, pocałował ją w brzuch, a zaraz potem usiadł na swoim miejscu. 
- Czekaj, czy nie tak miała na imię twoja mama? - zapytał Marc, popijając lemoniadę. Chiara z uśmiechem na twarzy kiwnęła głową. W tym momencie Francesc i Pedro przybiegli z piłką. 
- Tatuś... - sapnął Pedro ciągnąc Marca za spodnie.
- Tatko.. pogracie? - zapytał Francesc szczerząc się. Cesc i Marc ulegli w końcu synkom. Wstali z krzeseł i razem z nimi popędzili na mini boisko. 
Chiara i Lorena przechadzały się dookoła grających chłopców. W tym momencie czuły się jak najszczęśliwsze kobiety pod słońcem. Miały po dwadzieścia cztery lata, wspaniałych mężów, dzieci, prace i siebie nawzajem. Po powrocie do Barcelony okazało się, że Victor został skazany na dwa lata więzienia, Daniella wróciła do domu, a FC Barcelona została niezmieniona. Wszyscy wciąż się przyjaźnili, byli głodni zwycięstwa, a energia ich wprost rozpierała. Mimo upływu tylu lat, wciąż grają razem i się przyjaźnią, tym samym wychowując kolejne pokolenie młodych i zdolnych piłkarzy Dumy Katalonii.
~*~
Od autorki: No, to... to by było na tyle. Nie chciałam pisać nic więcej, resztę pozostawiam Waszej wyobraźni. Obiecałam happy end, więc jest. Z całego, całego, całego mojego serducha chciałabym podziękować Wam wszystkim, dziewczyny, za to, ze byłyście ze mną przez te cztery miesiące, śledziłyście losy bohaterów i komentowałyście. Dziękuję za wszystkie słowa krytyki i pochwały. Nawet nie wiecie, jakiego daje to kopa do dalszego tworzenia. Teraz znajdziecie mnie na tu-me-ayudas, a niedługo ruszam z que-me-amas oraz z que-no-es-adios. Zapraszam do zapoznania się z bohaterami, a niedługo powinien pojawić się zwiastun que-me-amas. Jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny na tym blogu. Muszę przyznać, ze bardzo mi trudno pożegnać się z Cesc'iem i Chiara, ale tak to już jest. Coś musi się skończyć, aby coś mogło się zacząć. Jeśli któraś chciałaby być informowana o rozdziałach na pozostałych blogach, proszę o zapisy tutaj. Pozdrawiam, Laurel!

16 komentarzy:

  1. Zaraz się tu popłaczę..
    To ny Ci dziękujemy za to, że mogliśmy czytać coś tak wspaniałego. Epilog świetny, jak zawsze masz mega pomysły. Tak więc.. Do zobaczenia na pozostałych blogach! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. " Coś musi się skończyć, aby coś mogło się zacząć." - święte słowa. Już epilog... Nie, nie i jeszcze raz nie. Uwielbiam tego bloga. Chiara i Cesc - moi ulubieni bohaterowie, ulubiona historia. I wszystko się skoczyło. Dlaczego tak szybko? Ja tu zaraz się rozpłaczę ;c
    Dziękuję Ci. Dziękuję Ci z każdy rozdział, każde słowo na tym blogu, za to że mogłam przeżywać tę historię. Uwielbiam Cię, kocham Cię. <3 Jeszcze raz dziękuję z całego serca. Oo i jeszcze dzięki Ci za to, że zakończyłaś to happy endem. Niech Chiara i Cesc żyją w miłości i spokoju. Mój ostatni komentarz na tym blogu, więc musiałam się rozpisać. Do zobaczenia na innych blogach.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. To najlepsze zakończenie dla tego opowiadania! Najważniejsze, że nikt nie rozdzielił Chiary i Cesca! Poza tym Loren jest szczęśliwa z Marc’iem. Oby dwie pary mają dzieci! Mogę się założyć, że synowie wdadzą się w ojców i będą w przyszłości biegać za piłką. Napisałaś prawdziwe dzieło! Tylko pozazdrościć talentu i pomysłowości!

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanie musiało się tak skończyć bo Chiara i Cesc pasowali do siebie idealnie. Zżyłam się z tą historią i trudno mi się będzie z nią teraz rozstać ale musiało to nastąpić. Szkoda że jej mama nie przeżyła ale nie zawsze w życiu jest jak jakbyśmy chcieli. Cudowne opowiadanie! Na pewno jeszcze nie raz do niego powrócę. Całe szczęście że masz taki ogrom pomysłów i piszesz inne opowiadania:)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. o kurdę, dopiero teraz tak naprawdę do mnie dotarło że to już faktycznie koniec. i jakoś mi tak pusto się tak nagle zrobiło. cieszy mnie że Chiarze i Cescowi wszystko się tak dobrze ułożyło i są szczęśliwi, właściwie to Lorenie i Marc'owi też xd Francesc Junior musi być słodki <3

    zapraszam na pierwszy rozdział te-quiero-para-siempre.blogspot.com buziaki ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojoj <3 jak slodkooo :) szkoda, ze juz skonczylas xd mam nadzieje, ze pojawi sie w najblizszym czasie cos nowego

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż się łezka w oku zakręciła! Mój ulubiony blog zakończony :( Ale co, trzeba żyć dalej! Pisz więcej, bo masz na prawdę niesamowity talent. Pozdrawiam - najwierniejsza fanka ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Płakać mi się chce... To najlepszy blog jaki kiedykolwiek w życiu czytałam! Naprawdę szkoda, że to już koniec tej historii, ale masz rację coś musi się skończyć :)
    Pozdrawiam Cię Serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  9. I kto by na początku pomyślał, że między Chiarą, a Fabregasem wszystko może się jeszcze tak ładnie ułożyć? :) Pokonali wiele przeciwności, ale najważniejsze, że teraz są szczęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia!!! *___* Szkoda że to już koniec… nadal nie mogę się nadziwić twoją niesamowitą wyobraźnią :P Fajnie że nie zostawiasz pisania i zakładasz kolejne blogi. Dziękuje za to opowiadanie i życzę powodzenia przy następnych XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam,że dopiero teraz komentuję.
    Płaczę na wszystkich filmach no i teraz na opowiadaniach,no . Epilog jest fantastyczny. Pewnie wiesz,że kocham szczęśliwe zakończenia i ogromnie cieszę się że Cesc i Chiara pomimo tych wielu trudności potrafili zaufać sobie po raz kolejny. Kurcze no przeczuwałam,że pojawią się dzieci;)Czekam na kolejne Twoje opowiadania ,bo z miłą chęcią będę je czytała. Życzę Ci tego,aby wena Cię nie opuszczała i abyś w dalszym ciągu tworzyła tak świetne historie;)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też przepraszam za poślizg. Przez ten zepsuty komputer mam kompletnego nieogara. Komentowałam tutaj, ale widocznie mój debilny smartfon nie dodał tego. Podoba mi się zakończenie i dzieciaczki, ale smutno że mama Chiary umarła. Pisz dalej, bo bardzo lubię Twoje opowiadania :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi też jest smutno, że muszę się pożegnać z Cesc'iem i Ciarą. Skończyło się opowiadanie, które zawsze lubiłam.

    Piękne zakończenie. Szczęśliwe małżeństwo z już niedługo dwójką dzieci. No i Lorena jest z Markiem - nie spodziewałam się.
    Chciałabym Ci podzękować za tak fajne opowiadanie, za to, że mogłam umilać sobie nim czas. Świetnie piszesz, więc cieszę się, że prowadzisz też inne blogi.
    Ps.: Przepraszam, że tak długo nie komentowałam.
    Pozdrawiam. ; *

    OdpowiedzUsuń
  14. jak przeczytałam, że to koniec to strasznie smutno mi się zrobiło.:< Ale bardzo piękne zakończenie. Mam nadzieję, że będziesz dalej pisać tak wspaniałe opowiadania.:D

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezus cudne *,* Francesc Junior i Pedro hehe :* masz talent do pisania :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Ta historia była świetna. Bardzo mi się podobała. Cieszę się, że wszystko dobrze się zakończyło. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń