środa, 27 marca 2013

Rozdział 9

Barcelona, Hiszpania 2013 rok
Poczuła za plecami twarde, drewniane drzwiczki szafy. Cesc przyparł ją do nich tak mocno, że prawie nie mogła oddychać, ale teraz miała to gdzieś. Jej ręce spoczęły na klatce piersiowej piłkarza, powoli i ostrożnie zaczęła odpisać guziki jego koszuli. Hiszpan zbliżył się do Chiary, delikatnie uniósł jej brodę i lekko musnął jej usta, zaraz potem odsuwając się na kilka milimetrów. Przyciągnęła go z powrotem, nie liczyło się nic więcej poza tą chwilą. Ponownie ją pocałował, odczekał chwilę, aż otworzy wargi, po czym szybko wsunął język Przywarli do siebie każdym centymetrem ciała. Nie liczyło się to, że kraj szafy wbijał się w jej plecy, liczyła się ta właśnie chwila. Koszula i marynarka Cesca wylądowały na podłodze, tak samo jak ich buty. Piłkarz po omacku zaczął szukać łóżka. Niby był u siebie w domu, ale po ciemku wszystko wydaje się inne. W końcu je znalazł, jednak w bolesny sposób, bo uderzył stopą o podpórkę.
- Auć. - cicho jęknął, na co Chiara się roześmiała. Rzucił ją na łóżko, nie przestając całować. W końcu przeniósł swoje wargi na jej policzki, brodę, szyję, dekolt. Chciał smakować jej ciało tak długo jak się dało... aby zapamiętać ją na zawsze. Ręce Cesca zawędrowały na plecy Włoszki, przez co jej ciało wygięło się w łuk. Złapał za suwak czarnej sukienki i pociągnął go w dół. Po chwili również jej garderoba wylądowała w niezidentyfikowanym miejscu w pokoju. Jęknęła z rozkoszy, kiedy zaczął całować jej piersi, a później brzuch. Tym razem nie miała nic przeciwko, wiedziała, że może mu ufać, że tym razem jej nie zawiedzie. Ludzie się zmieniają i popełniają błędy. Kiedy po raz kolejny przywarł do jej warg oplotła nogi wokół pasa Fabregasa, a dłonie Chiary zaczęła powoli przesuwać się po jego brzuchu w dół. W końcu złapała za pasek spodni i zaczęła natarczywie go rozpinać. Udało jej się dopiero po jakimś czasie. Przeturlali się tak, że teraz to ona była na górze. Zaczęła całować jego idealnie wyrzeźbiony tors, sprawiając tym samym, że cicho jęknął.
~*~
Światło księżyca padało wprost na jej twarz, przez co nie mogła zasnąć, ale też nie miała siły, żeby się odwrócić. Była cała obolała, ciało ją paliło, ale domagała się więcej Fabregasa, który leżał obok, obejmując ją. Powoli poruszył się, tym samym ocierając swoim torsem o jej plecy. Jedni powiedzieliby, że jest po prostu niewyżyta, a drudzy, że potrzebuje bliskości. W pewnym sensie i ci, i ci mieli rację, ale ona po prostu kochała go od kilku lat, nie przestawała o nim myśleć. Kochali się trzy lata temu i od tamtego czasu była tylko z Victorem, w dodatku nie z własnej woli. Miała dziewiętnaście lat! Potrzebowała bliskości, mężczyzny i seksu! Ten jeden raz nie wystarczył. Odwróciła się w stronę Cesca, mimo, że wciąż była obolała. Wsunęła rękę pod kołdrę, mącąc nią po umięśnionym brzuchu piłkarza.
- Cesc... - szepnęła mu do ucha, lekko skubiąc je zębami. Hiszpan uśmiechnął się, kładąc dłoń na talii Chiary. Wpił się w jej gorące, miękkie usta, które smakowały różanym błyszczykiem i pieścił plecy. Przerwał im odgłos komórki Włoszki. 
- Zaczekaj. - sapnęła nachylając się nad nim, aby dosięgnąć przedmiotu. Skorzystał z okazji i zaczął całować ją po piersiach. - Cesc... - parsknęła śmiechem. Odebrała nie zwracając uwagi na numer. 
- Słucham ? - zapytała, próbując odepchnąć piłkarza, który nie dawał za wygraną. 
- Boże, jak dobrze, że odebrałaś. - usłyszała zduszony głos Loreny.
- Coś się stało? - zaniepokoiła się. Fabregas stał się bardziej natarczywy, przez co nie mogła powstrzymać jęku. 
- Ja...to...to nie jest rozmowa na telefon, to bardzo ważne. Chiara, proszę... spotkajmy się na śniadaniu, w naszej knajpce. - poprosiła.
- Zgoda, niech będzie. - westchnęła, po czym rozłączyła się. Chciała się z nią pogodzić, w pewnym sensie rozumiała, dlaczego to zrobiła. - Fabregas, do cholery! Nie rób... - jęknęła, kiedy nacisnął na jej czuły punkt. -...tak...
- Ale jak? - wyszczerzył się, powtarzając czynność.
- Właśnie tak... - otworzyła oczy. - Nie rób tak, kiedy rozmawiam przez telefon! - w końcu oznajmiła, wciąż przygryzając dolną wargę.
- Ale teraz mogę? - zapytał, podciągając kołdrę.
- Teraz tak. - westchnęła poddając mu się całkowicie. 
~*~
Nad ranem wzięli prysznic. Teraz Cesc, w samym ręczniku stał przed lustrem i golił się, a Chiara ubierała.
- Lece do domu. - pocałowała go w policzek. - Później spotkam się z Loreną i przyjdę na trening. - oznajmiła uśmiechając się szeroko. - kocham cię.
- Ja ciebie też. - parsknął przyciągając ukochaną do siebie.
- Jesteś cały z pianki do golenia. - zaczęła się śmiać, kiedy ubrudził ją całą. 
- Czy to ujmuje mi uroku? - zmarszczył czoło.
- Wręcz przeciwnie. - pokazała mu język. - Na prawdę muszę już lecieć. - spojrzała prosto w ciemne oczy Hiszpana. 
- Pięć minut... - szepnął całując ją. - Dziesięć... - dobrał się do suwaka jej sukienki. - Piętnaście... 
- Cały dzisiejszy wieczór i noc. - uśmiechnęła się, pocałowała go ostatni raz i uciekła. Wychodząc z jego domu wyciągnęła z torebki chusteczkę i zaczęła wycierać twarz z pianki. W tym momencie była najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Miała ochotę śpiewać, tańczyć, skakać z radości. Co nie dawało jej spokoju? Daniella, Victor i głos Loreny. Znała ją na tyle długo, żeby wiedzieć, że coś się stało. 

Jak najszybciej umiała poszła w stronę mieszkania. Przebrała się, umalowała i już chciała wychodzić, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. To pewnie Lorena.
- Miałyśmy spotkać się w... - zaczęła, ale kiedy zobaczyła, kto stoi po drugiej stronie wmurowało ją. Myślała, że oczy zaraz jej wypadną, albowiem na przeciw niej stał Victor, opierający się o ramę drzwi.
- Nie wiedziałem, ze się dzisiaj spotykamy. - uśmiechnął się szeroko. - Może tym razem u mnie...? Chociaż nie, u ciebie lepiej. - chciał przestąpić prób, jednak Chiara mu nie pozwoliła.
- Wynoś się. - syknęła.
- Bo co mi zrobisz? - podniósł brwi, dalej nie przestawał się uśmiechać. - Jezu, Valdes! - krzyknęła. - Nie wystarczy ci, że przeleciałeś mnie, Lorenę, a dodatkowo zniszczyłeś naszą przyjaźń ?! Jesteś skończonym gnojem! A teraz daj mi przejść! - ryknęła tak głośno, że sąsiedzi bez problemu modli ich usłyszeć. Przecisnęła się obok, zamykając drzwi i popędziła w dół po schodach. Myślała, że zaraz ją zatrzyma, jednak tego nie zrobił. Na zewnątrz wzięła głęboki oddech i udała się do knajpki, w której miała spotkać się z Loreną.
~*~
Po kilku minutach otworzyła drzwi restauracji, uruchamiając, tym samym dzwoneczek zawieszony nad nimi. Przy stoliku, w kącie zobaczyła długie, proste, blond włosy przyjaciółki. Siedziała zgarbiona, w koszulce na ramionkach, przez co było widać czerwone ślady na nich.
- Lori. - westchnęła, mrużąc oczy. Dziewczyna wstała i od razu rzuciła się w objęcia Chiary. 
- Tak bardzo cię przepraszam. - wydukała płacząc i mocno ściskając przyjaciółkę. Po kilku minutach ściskania i płaczu w końcu doprowadziły się do porządku i usiadły przy stoliku. Chiara nie mogła złapać oddechu, kiedy patrzyła na rany Loreny. Doskonale wiedziała co to oznacza - ten sukinsyn bił ją i nie wiadomo co jeszcze. 
- Victor? - zapytała, wskazując głową na ramię Loreny. Dziewczyna tylko przytaknęła, mocno ściskając filiżankę herbaty. - Lori, pomogę ci, tylko musisz mi powiedzieć, wszystko. - westchnęła, z bólem serca, która krajało się, gdy patrzyła na tak wyglądającą przyjaciółkę. Schudła, miała doły pod oczami, garbiła się... wrak człowieka.
- Jego żona... pojechała z dziećmi w odwiedzimy do rodziców.  - zaczęła, ocierając spływające po policzkach łzy. - Victor powiedział, że przez ten tydzień mogę się u niego zatrzymać i że pomoże mi szukać mieszkania. Wieczorem chciał... no wiesz. Powiedziałam mu, że nie mam siły i ochoty. Najpierw zaczął mnie szarpać, w końcu uderzył i... klęknął przede mną, zaczął przepraszać, błagać o wybaczenie, powiedział nawet, że rozstanie się z żoną dla mnie. - powiedziała, nie kryjąc już łez. - W zamian za miłość chciał tylko, żebym zawsze miała dla niego czas... - dodała.Chiarze również chciało się płakać. Wiedziała, że jest zdolny do wielu rzeczy, ale żeby do tego też? W tym momencie zobaczyła, że piłkarz idzie w ich kierunku. Pociągnęła Lorenę za rękę do łazienki. Otworzyła okno i wyszły tyłem. Nie miała najmniejszej ochoty na konfrontacje z tym debilem. Przez całą drogę na stadion rozglądały się dookoła, czy piłkarz za nimi nie idzie. Tak na marginesie, to czym on nie powinien być na treningu? Ale mniejsza z tym. 
Kiedy dotarły na Camp Nou kupiły przy stoisku z przekąskami dwa rogale i weszły na murawę, gdzie chłopcy mieli trening. Cesc odwrócił się w ich stronę i widząc je razem szeroko się uśmiechnął. Przywitały się z Tito, po czym usiadły na trybunach. Po około pół godzinie trening dobiegł końca. Cesc, Gerard oraz Marc podeszli do nich uśmiechając się szeroko. Było widać, że cieszy ich to, ze się pogodziły. Chiara zeskoczyła z trybun, złapała Fabregasa za rękę i pociągnęła do tunelu. Hiszpan chciał ją pocałować, jednak minął się z celem.
- Cesc, na razie nie czas na to. Musimy iść na policję. Victor ją bije. - oznajmiła. Brunet przez chwilę stał w miejscu, po czym bez słowa wróciła na murawę i pobiegł gdzieś z resztą chłopaków. Chiara próbowała go wołać, jednak nie przyniosło to rezultatu.
~*~
Dwa dni później, w jednej z gazet ukazał się artykuł dotyczący bramkarza FC Barcelony i zdjęcia, kiedy dwóch policjantów wyprowadza go z domu. Jaka w tym zasługa piłkarzy? A taka, że miał limo pod okiem, złamany nos i wybity palec, jednak nie powiedział, kto mu to zrobił. Ciekawe jakiego jeszcze mają na niego haka?
Chiara siedziała na kanapie z laptopem na nogach i tłumaczyła wywiad, w czasie, kiedy Lorena rozpakowywała się. W końcu ponownie zamieszkały razem. Błogi spokój i ciszę przerwał telefon.
- Słucham? - odebrała Lorena, opierając się o szafę. - Dzień dobry. - uśmiechnęła się do siebie. - Mam ją podać.. aha... Co?! O Boże! To straszne! Ale... ona powinna wiedzieć. Dlaczego? Przepraszam, ale w końcu jest pana córką i ma prawo... Do widzenia. - rzuciła telefonem o szafkę. Stała jak słup soli i nie mogła uwierzyć, że rodzice Chiarą są tacy okropni. To bez sensu. Jeśli jej ojciec chciał, żeby się o tym nie dowiedziała, to po co dzwonił?
~*~
Od autorki: Przepraszam, ze tak długo czekaliście, ale miałam szlaban i nie mogłam wejść na komputer. Co do rozdziału, to średnio mi wyszedł, ale jest. Ile jeszcze zostało? Przewiduję, że dziesiąty rozdział i epilog. Mam również pytanie: Chciałybyście poczytać coś zabawniejszego? Mam pewien pomysł. Będzie to na podstawie musicalu i filmu "Mamma mia!", tylko troszkę pozmieniane i dużo humoru. Co Wy na to? Piszcie odpowiedzi w komentarzach. Chciałabym również poinformować, że ktoś usunął bloga będziesz-legendą, a co się z tym wiąże nowy rozdział, który był tam zapisany. Zdążyłam zmienić hasło na koncie. Niestety, nie mam nigdzie zapisanych szkiców itp, więc... same wiecie. Ah i jeszcze jedno. Moja przyjaciółka natchnęła mnie, do napisania... uwaga! erotyku. Co powiecie? Również wyraźcie swoją opinię w komentarzach. Pozdrawiam i do napisania, Laurel!
EDIT: W najbliższym czasie pojawi się 2 rozdział na tu-me-ayudas!

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 8

Barcelona, Hiszpania 2013 rok
Siedziała na parapecie z blokiem i ołówkiem w ręce i szkicowała to, co miała przed sobą. Rzeczywistość ją dobijała. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Przetłumaczyła wywiady, które wysłał jej Tito, a teraz siedziała i ... nic nie robiła, nudziła się, ale też po prostu odpoczywała. Co zrobiła ze swoim życiem ? Mogła wciaż tańczyć, malować... być Chiarą. Tą Chiarą, którą wszyscy w szkole lubili, wiecznie uśmiechniętą, ale też skrywającą emocje i uczucia. 
- Chiara! - wyrwał ją z zamyśleń męski głos. Spojrzała w dół i zobaczyła Marca wpatrującego się w nią tępym wzrokiem. - Co ty odpierdalasz ?! - dodał jeszcze głośniej.
- Rysuję, nie widać? - parsknęła.
- Nie o to mi chodzi! Cesc powiedział, że przyłożyłaś Danielli! - odparł ledwo powstrzymując śmiech, jednak starał się być poważny. 
- Wejdź na górę, nie chce mi się o tym tutaj gadać. - oznajmiła. Po kilku minutach Bartra wchodził już do jej sypialni. Usiadł obok Chiary na parapecie i spojrzał lekko kiwając głową.
- Nie sądziłem, że będziesz zdolna do takich rzeczy. 
- Wcale jej nie przywaliłam, tylko pociągnęłam za włosy i lekko przy tym podrapałam, to było przez przypadek, nic wielkiego.
- Nic wielkiego? Widziałem dzisiaj przed stadionem jak się kłóciła z Cesc'iem. Miaa kucyk i było widać wielką szramę, którą zapewne ty zrobiłaś. - prychnął. Chiara w środka triumfowała, cieszyła się. Tak, byłą wredna i to bardzo. Nie chciała tego okazywać, więc znów patrzyła przed siebie i szkicowała linie ścian budynków. 
- Słyszałem o Lorenie. - Marc lekko szturchnął ją w łokieć.
- Nobla chcesz za to? - syknęła.
- Tak. Już słyszę jak gruby, siwy koleś w meloniku ogłasza: Marc Bartra, zaledwie w wieku dwudziestu dwóch lat dostaje pokojową nagrodę Nobla! - parsknął. - Ale tak na poważnie. Wiem, że postąpiła głupio...
- Głupio to mało powiedziane. 
- Niech ci będzie. Ale jest ślepo zapatrzona w Victora i powinnaś jej pomóc, a nie zniżać się do tego samego poziomu.
- Mam jej pomagać? - podniosła brwi. - Jeszcze czego. Jest zwykłą suką. Wiedziała co zrobił mi Victor i się z nim przespała. - skrzyżowała ręce na piersi. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Marc nie ma pojęcia o czynie Victora. 
- Co? Co zrobił Victor? - zapytał spokojnym głosem. Najwyraźniej nic nie podejrzewał. Chciała odwołać te słowa, ale nie było sensu. - Widziałeś jak Cesc się z nim pobił? - zapytała. Marc kiwnął głową. - To dlatego, ze on... - wzięła głęboki oddech. Cały czas było jej niekomfortowo o tym mówić, a dołek w mostku uciskał. - ... mnie zgwałcił.
- Że co?! Zajebie gnoja! - ryknął tak głośno, że ludzie przechodzący chodnikiem spojrzeli w ich stronę.
- Nie,nie, uspokój się. Zostaw to. - wstała łapiąc go za ramię.
- Poszłaś z tym na policję? - zapytał.
- Coś ty. Nikt by mi nie uwierzył. Ale... przestań, nie chcę o tym gadać. Liczy się tylko to, ze wiesz dlaczego nie mam ochoty widzieć Loreny. - dodała patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
~*~
Po wyjściu Marca znów zaczęła się niemiłosiernie nudzić. Gerard zadzwonił, żeby się upewnić czy idzie na jutrzejszy bal charytatywny UNICEFu i Quatar Fundation. Był dla niej tak dobry, jak starszy brat, nie chciała sprawić mu zawodu, więc powiedziała, że pójdzie. Odparł, że razem z Shakirą przyjadą po nią o osiemnastej. 
- Dobra, czas ruszyć dupę. - jęknęła sama do siebie. Sięgnęła po torebkę, zmieniła buty z wygodnych kapci na baleriny, po czym wyszła z mieszkania. Ledwo co zeszła ze schodów zobaczyła Cesc'a wchodzącego przed wielkie drzwi do bloku. 
- Cześć. - lekko się uśmiechnął.
- Cześć. - odparła zmieszana. Z trudem przełknęła ślinę. Widziała, ze mężczyzna chce coś powiedzieć, ale nie mógł wykrztusić słowa. Wyszła z budynku i udała się w stronę centrum handlowego.
- Zaczekaj. - sapnął dorównując jej kroku. - Możemy porozmawiać? 
- Znowu chcesz rozmawiać... - parsknęła. - Mówiłam ci wczoraj, żebyśmy dali sobie już z tym spokój. - stanęła przed nim. - To nie ma sensu.. nie jesteśmy sobie przeznaczeni i już. - rozłożyła ręce, w geście rezygnacji. - Ja po prostu... - przeczesała włosy. - Nie dam rady zapomnieć tamtych wakacji. Nie jestem w stanie ci zaufać. - dodała. Przez chwilę przeskakiwała z jednej nogi na drugą, aż w końcu ruszyła dalej. 
- Kurwa mać! - krzyknął znów ją doganiając. - Chiara! - chwycił ją za ramiona i lekko potrząsnął. - Nie rozumiesz, ze mi na tobie zależy i wciąż cię kocham ?! Wtedy. W wakacje. Ni powinienem był wyjeżdżać. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie! Daniella nic dla mnie nie znaczy! Zrozum to wreszcie! Kocham tylko ciebie! - mówiąc te słowa wciąż patrzył jej głęboko w oczy. W końcu nie wytrzymał i wpił się w jej delikatne, miękkie, lekko zaróżowione usta. Przypomniał sobie jaka jest drobna i krucha, a stara się być silna. Powoli odsunął się od niej na kilka centymetrów.
- Cesc... - jęknęła. - Zależy i an tobie, ale chyba... - przygryzła wargi rozglądając się dookoła. - Naprawdę nie wiem, czy potrafię znów ci zaufać.
- Udowodnię ci to. Zobaczysz, udowodnię ci. - odparł. Kilka razy otarł dłońmi jej nagie ramiona, po czym po prostu odszedł. Przed dobre dziesięć minut stała w miejscu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu poszła do centrum handlowego wybrać strój na dzisiejszą galę. 
~*~
Przeszła chyba przez wszystkie sklepy w centrum i jak an ironię odpowiednią sukienkę znalazła w ostatnim, na trzecim piętrze. Nie chciała wyglądać krzykliwie, w końcu to nie ona jest gwiazdą i jakby nie patrzeć, to wcale nie powinno jej tam być. Wybrała małą czarną, bez ramion. Hm... czemu by nie zaszaleć? W końcu ma pieniądze, dobrze zarabia, jest dziewczyną, a wszyscy wiedzą, że kobiety kochają zakupy. Na sukience się nie skończy. Zjechała schodami na parter i od nowa zaczęła chodzić po sklepach. Kupiła jeszcze torebkę, buty... a prawdziwą fortunę wydała na srebrny naszyjnik i łańcuszek. Zziajana wróciła do domu. Powiesiła sukienkę na wieszak i na drzwi, po czym zrobiła sobie kolację. Spędziła w centrum dobre pięć godzin! 
Usiadła z posiłkiem na kanapie, załączyła telewizor i zaczęła jeść. Trafiła na wywiady z piłkarzami FC Barcelony, na temat jutrzejszego balu charytatywnego. Na początku wypowiadali się o całej akcji, o ostatnich meczach, aż w końcu dziennikarka zapytała o to, z kim przyjdą. Cesc wysunął głowę w stronę mikrofonu, zajmując tym samym miejsce Gerarda, które miał pojęcia o co chodzi.
- Moją partnerka będzie Chiara La Scozarri, która od niedawna jest naszą tłumaczką. - oznajmił, a Chiara zakrztusiła się jedzoną właśnie kanapką. Zaczęła kaszleć, oczy się załzawiły. Uspokoiła się dopiero, kiedy opróżniła pół butelki wody. 
- Czy to znaczy, że nie jesteście już rzem z Daniellą? - zdziwiła się młoda blondynka.
- Tak, zerwaliśmy niedawno. Oczywiście nie powiem dlaczego, bo to sprawy prywatne, ale to definitywny koniec. - odparł. Chiara wciąż spoglądała w ekran z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczyma. 
~*~
Następnego dnia od rana szykowała się do gali. Nigdy wcześniej nie przejmowała się tak swoim wyglądem, zaczynała rozumieć Lorenę. Przed osiemnastą usłyszała trąbienie samochodu. Zbiegła na zewnątrz, gdzie czekał już Gerard i Shakira (strój Chiary). Ledwo siadła do samochodu, a już szarpnęła Pique za krawat i obróciła go w swoją stronę.
- O co do jasnej cholery chodzi Fabregasowi?! - syknęła.
- No, a wy nie... - jęknął.
- Nie. - wpiła w niego wzrok. Shakira nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Jeszcze nigdy nie widziała tak przerażonego Gerarda. Zasłoniła usta ręką.
- Nie mam pojęcia. - ledwo przełknął ślinę. Chiara przewróciła oczami, po czym zapięła pasy.
Po kilkunastu minutach byli już na miejscu. Gerard zaparkował auto na parkingu dla gości, który był już prawie cały zapełniony. Przez ogromne, drewniane drzwi wchodzili goście, a obok stołu stał tłum fotoreporterów.
- Muszę tędy wchodzić? Nie mogłabym wejść jakimś tylnym wejściem? - jęknęła, patrząc błagalnym wzrokiem na Shakirę. - W końcu jestem tutaj tylko dlatego, ze wy chcieliście.
- Weź się już przymknij. - szturchnęła ją. - Idziesz razem z nami, świat chce zobaczyć to sreberko. - parsknęła, po czym wzięła Chiarę pod rękę. Przed schodami podał Kolumbijce dłoń, żeby pomóc jej wejść, w końcu po porodzie nie doszła jeszcze do siebie w stu procentach.Stanęli na dywanie, w barwach Barcelony i zaczęli pozować do zdjęć. Chiara kilak razy chciała uciec, schować się za reklamami, ale Shakira mocno trzymała ją to za nadgarstek, to za ramię. Po chwili poczuła czyjąś dłoń na swojej talii. Odwróciła się i dokładnie przed oczami zobaczyła kilkudniowy, ale schludnie wyglądający zarost Cesca Fabregasa.
- Wiesz, że teraz powinnam ci przyłożyć ? - zapytała nie przestając się uśmiechać.
- Ale...? - spojrzał jej w oczy.
- Ale tego nie zrobię, bo wyszłabym na sukę. - odparła. Hiszpan parsknął śmiechem i lekką ją przytulił. - Nie rób tak. - szepnęła, po czym za Shakirą i Gerardem poszła dalej. Kiedy jej dotknął ciarki przeszły po całym ciele Chiary. Zamroczyło jej się chwilowo przed oczami, jednak wzięła głęboki oddech i wszystko zaczęło wracać do normy.
Usiedli przy stolikach, ustawionych przed sceną, na których poustawiane były owoce, słodkości i kieliszki z szampanami. Chiara usiadła razem z Gerardem, Shakirą, Cesc'iem, Davidem Villą z żoną i Marc'iem. Cała sala zaczęła się zapełniać.
~*~
Wieczór dobiegał końca. Wszyscy goście zaczęli powoli wychodzić z budynku. Podczas gali zostały wręczone nagrody dla działaczy, związanych z UNICEF'em i Quatar Fundation, a także piłkarzom. Niespodzianką okazał się występ Shakiry, która przed tym nic nie wspomniała.
- Dziękuję, że mnie wyciągnęliście. - Chiara szeroko uśmiechnęła się do pary, która zmierzała w stronę samochodu.
- Nie ma za co, należało ci się trochę rozrywki. - odparł Pique, lekko ją szturchając i śmiesznie poruszając brwiami. Widziała co się szykuje, więc szybko odwróciła się za siebie. Cesc właśnie biegł ze schodów i wpadł prosto na nią, mocno przytulając Włoszkę.
- Odwiozę cię, oni niech sobie poćwierkają razem. - parsknął. Przez całą galę śmiali się razem, rozmawiali... napięta atmosfera zniknęła w mgnieniu oka... kilka kieliszków szampana również w tym pomogło.
- Pewnie. - uśmiechnęła się, popychając Gerarda w stronę samochodu, tym razem to ona kilka razy uniosła brwi, zaraz potem wybuchając śmiechem. Cesc pomógł jej wejść do swojego auta, po czym szybko je okrążył i usiadł na miejscu kierowcy. - Tobie też dziękuję. - oznajmiła, kiedy wsiadał.
- Za co?
- Szczerze? Za nic konkretnego, raczej za całokształt. - odparła. Dzięki dzisiejszemu dniu zrozumiała jak Fabregas jest dla niej ważny. Dlaczego zawsze musi być taka rozważna, myśleć o wszystkim? gdyby zaczęła być spontaniczna, może wszystko zaczęłoby się układać? Zdecydowanie tak. Chce być w końcu szczęśliwa, a on stara się jak najlepiej umie i daje jej to, czego potrzebuje. - Chyba... - jęknęła, patrząc mu prosto w oczy, który były takie piękne... w świetle księżyca były czarne jak węgliki, w których skakały wesołe ogniki (się zrymowało xd). - Kocham cię, Fabregas. - dodała. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Wszystko, czego potrzebował było tutaj. Liczyła się tylko ona, na niczym innym mu nie zależało. Zbliżył się do niej, tak blisko, ze uch nosy lekko się otarły. Chiara parsknęła śmiechem, przygryzając lekko usta.
- Nie przyłożysz mi za to, nie? - zapytał, a uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy. Szatynka zaczęła przecząco kiwać głową. Ich wargi się zetknęły, najpierw delikatnie, ale potem całowali się coraz namiętniej. Chiara zawiesiła ręce na jego szyi i przyciągnęła Cesc'a jeszcze bliżej. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie to, że oparli się o drzwi, które nie były do końca zamknięte.
- Ała! Haha... - Chiara wybuchnęła śmiechem, kiedy wypadła z pojazdu. Nie umknęło to fotografom, którzy z głównego wejścia, ruszyli w ich stronę.
- Szybko. - prychnął Cesc, podając jej rękę. Zamknęli się w aucie, po czym ruszyli w drogę do domu.

Od autorki: Uh, trochę za krótki, ale resztę chciałam zostawić na następny rozdział. Nie ubłagalnie zbliżamy się do końca opowiadania. Nie wiem jeszcze ile dokładnie rozdziałów nam pozostało, ale niewiele. Nie chcę, że to opowiadanie się ciągnęło i dłużyło. Z całego serca dziękuję wszystkim, którzy są tu razem ze mną. Po zakończeniu ruszę z z que-me-amas, które zdobyło drugie miejsce w ankiecie. Nie chcę zdradzać wielu szczegółów, ani nic takiego, ale postanowiłam skończyć estar-conmigo happy endem, a nie tak jak epic-memories. Pozdrawiam Was wszystkie i czekam na szczere opinie. Do napisania, Laurel.
EDIT: Nowy rozdział dodam, jeśli pod tym będzie 20 komentarzy. Pod poprzednimi było 15,18,19... od dawna chciałam, żeby w końcu pod którymś zobaczyć okrągłą sumkę, bardzo o to proszę. 

środa, 6 marca 2013

Rozdział 7

Barcelona, Hiszpania 2013
To się nie mogło właśnie dziać. Nie ma takiej opcji! A jednak. Chiara cała zapłakana zbiegła ze schodów, wystrzeliła przez drzwi jak torpeda i biegła chodnikiem, po drodze wyciągając zapalniczkę i paczkę papierosów. Przez cały czas leżały na dnie torebki, kusiły, ale nie sięgał po nie. Dopiero teraz zmusiła się, żeby po nie sięgnąć. Oparła się o śmietnik, po czym zaciągnęła się pierwszy raz od kilku dni. Po paru sekundach ugięły się pod nią nogi, a świat zaczął wirować, znów zaczęła płakać. Jak Lorena mogła jej to zrobić? Nie pojmowała tego. Nagle ktoś dosłownie wydarł papierosa z jej ust, rzucił na ziemię i rozdeptał. Spojrzała w górkę i zobaczyła Cesca. Znów wtuliła się w niego, tym samym brudząc łzami i tuszem do rzęs biały kołnierzyk jego koszuli. 
- Ciii... - szepnął wplątując dłonie w jej włosy, a następnie pocałował ją w czoło. W jego ramionach była taka krucha, maleńka, bezbronna, jakby znów miała szesnaście lat. - Chodź, przenocujesz u mnie. - dodał równie cicho.
Po około pół godzinie wchodzili do domu Cesca. Drzwi były otwarte, a w salonie siedział nie kto inny jak Daniella Semaan. Hiszpan wybałuszył oczy. 
- Poczekaj tutaj. - powiedział do Chiary, pomagając jej usiąść na schody. Przez całą drogę albo niósł ja na rękach, albo podtrzymywał. Nie dość, że miała bóg wie jak wysokie obcasy, to ledwo co chodziła. Wyglądała jak ćpunka, albo pacjentka szpitala psychiatrycznego. - Co ja ci do cholery mówiłem ?! - zapytał, podnosząc głos, kiedy szedł w stronę Danielli. 
- Wyrzucasz mnie z domu i już sobie jakieś dziwki sprowadzasz? - prychnęła. 
- Nie mów tak o niej! Odwołaj te słowa! - ryknął tak głośno, że sąsiedzi mogliby to usłyszeć bez trudu. 
- Bo co? Uderzysz mnie? - zmarszczyła czoło, a uśmiech dalej nie znikał z jej twarzy. Teraz nienawidził jej z całego serca, nie rozumiał jak mógł być taki głupi i kochać ją. Właściwie... wcale jej nie kochał, tylko wmawiał to sobie. - Wynoś się z mojego domu! - dodał, wskazując palcem drzwi. 
- Popamiętasz mnie jeszcze. - syknęła, wychodząc. Cesc przewrócił oczami. Wrócił do schodów, jednak Chiary już nie było. Wbiegł na piętro, zajrzał do wszystkich pokoi, ale nikogo nie znalazł. Wybiegł na dwór. W oddali zobaczył zamazaną postać, która właśnie skręcała w jedną z uliczek. Zaczął biec za nią, tak szybko, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nawet na meczach, z piłką nie biegał tak szybko jak teraz. W kilka sekund znalazł się przy Chiarze. Okrążając ja, nie wyhamował i uderzył o płot. Jęknął z bólu, ale podniósł się i podszedł do niej. Wciąż płakała, a łzy z tuszem spływały po szarych już policzkach. 
- Czemu uciekłaś? - zapytał łagodnie.
- To był błąd. - jęknęła. - Nie powinniśmy się więcej spotykać, całować, nie pomagaj mi więcej. Ja tylko psuję twoje życie. - dodała. 
- Nie mów tak. - podszedł do niej i odgarnął włosy z twarzy. - Chodź, prześpisz się u mnie. Jesteś zmęczona. - westchnął. Chiara otarła łzy wierzchem dłoni, a nogi znów się pod nią ugięły. Cesc wziął ją na ręce, po czym zaniósł do domu. Przez całą drogę czuł na piersi jej ciepły oddech, miękkie włosy na szyi. Wydawało mu się, że niesie lalkę, kukłę. Była tak bezwładna, lekka. Jedyne co świadczyło o tym, ze żyje to to, że zacisnęła kawałek jego koszuli w ręce. Kiedy wchodził po schodach na piętro, Chiara już spała. Otworzył nogą drzwi sypialni, położył ją na łóżku, po czym odsunął się na kilka kroków. Zdjął z jej stóp buty, na tak wysokim obcasie, że dziwił się, że jeszcze chodziła, a co dopiero biegała.
- Jeśli dajesz mi przenocować u siebie, to mogę jeszcze trochę skorzystać z twojej gościnności? - zapytała prawie bezgłośnie. 
- Jasne, co jest ? - kucnął przy niej. 
- Masz jakąś koszulkę, albo coś? Bo jest mi strasznie niewygodnie. - uśmiechnęła się lekko. Cesc wstał, podszedł do szafki, wyciągnął jedną z koszulek z logo FC Barcelony, po czym podał ją jej. Chiara wstała z łóżka i zaczęła się rozbierać. Hiszpan przypomniał sobie ich pierwszą noc. Tak bardzo się bała, ale zrobiła to dla niego. Teraz, mimo upływu czasu doskonale pamiętał każdy centymetr jej ciała. Odwrócił się plecami., Słyszał, jak powoli zdejmuje spodnie i kładzie je obok koszuli. Chiara wśliznęła się pod kołdrę i spojrzała na niego. - Powiem ci coś, ale się nie śmiej. - parsknęła.
- Co takiego? 
- Boję się ciemności. - oznajmiła. Na te słowa Cesc mimowolnie parsknął. Kucnął przy niej po raz kolejny, wyjął ze stolika nocnego nawilżane chusteczki, po czym zaczął wycierać jej  policzki.  Przez cały czas spoglądała na niego tymi dużymi, piwnymi oczyma.Westchnął, wstał i zgasił światło. - Mówiłam ci, ze... - jęknęła, jednak nie dokończyła, bo usłyszała szelest kołdry. Piłkarz wgramolił się pod pościel obok niej.
- Wszystko się ułoży. - lekko się uśmiechnął całując Chiarę w czoło, obejmując ją ramieniem.
~*~
Następnego dnia Chiara obudziła się dosyć późno. Momentalnie przypomniała sobie o wszystkim, co działo się dzień wcześniej. Odwróciła się na drugi bok i zobaczyła małą karteczkę na poduszce, na której widniało jej imię.
Musiałem iść na trening. W kuchni czeka na Ciebie śniadanie.
Cesc
Kiedy przeczytała te słowa szeroko się uśmiechnęła. Wyskoczyła z łóżka, po czym skierowała się schodami na parter. Ledwo co z nich zeszła, a już popsuł jej się nastrój. Metr od niej stanęła Daniella Samaan. Skrzyżowała ręce na piersiach i wbiła w nią wzrok.
- No,no. Ładnie sobie pogrywacie. - syknęła mierząc Chiarę od stóp do głowy. Miała na sobie tylko bieliznę i koszulkę FC Barcelony, która nie za wiele zasłaniała.
- Wyjdź stąd, to dom Cesca. - odparła. Powoli traciła nad sobą kontrolę... nowa Chiara powoli ustępowała drogę tej starszej, wrednej Chiarze.
- Nie myśl sobie, że tak łatwo odpuszczę, smarkulo. - oznajmiła z pogardą.
- Chcesz się przekonać, co ta "smarkula" potrafi? - uśmiechnęła się podnosząc jedną brew. Daniella otwarła usta, po czym po prostu spoliczkowała Włoszkę. Szatynka złapała się za policzek, który momentalnie się zaczerwienił.
- Osz ty pieprzona suko! - krzyknęła skacząc ku niej. Cofa tamte słowa, dużo bardziej odpowiadało jej bycie zwykłą Chiarą. Szarpnęła ją za włosy, tym samym Daniella uderzyła o drzwi. Jeszcze we Włoszech, w szkole nie raz skopała chłopakom tyłki, dodatkowo starszy brat był bokserem i nauczył ja tego i owego. Znów szarpnęła ją za włosy, drapiąc przy tym paznokciem jej szyję. - Wyjdziesz dobrowolnie, czy raczej siłą? - zapytała mocniej ściskając.
- Jeszcze tego pożałujesz. - warknęła wyrywając się Chiarze, po czym wyszła.
- Czekam. - uśmiechnęła się półgębkiem. Trzasnęła drzwiami i poszła do kuchni. Dosłownie runęła na krzesło przy stole. Z całego serca nienawidziła tej dziwki. Nie da sobie w kaszę dmuchać, nie ma zamiaru być tą zapłakaną, bezbronną dziewczynką, którą była wczoraj.
Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co zrobiła Lorena, nie pojmowała tego. Od dziecka były najlepszymi przyjaciółkami, mówiły sobie o wszystkim, a ona... po prostu przespała się z facetem, który zgwałcił jej przyjaciółkę. Szczyt chamstwa i głupoty!
Po zjedzeniu kanapek, które przygotował dla niej Cesc wróciła do sypialni, żeby się przebrać. Niestety, koszula była poplamiona tuszem do rzęs, podkładem i jakimiś świństwami, które zapewne wystawały z kosza, kiedy się o niego oparła. Wygrzebała z półki Cesca jakaś koszulkę, założyła ją i zeszła znów na dół. Miała zamiar iść do mieszkania, żeby zobaczyć czy Lorena wciąż tam jest, jednak nie było jej to dane. Do środka weszła Shakira.
- Cześć. - uśmiechnęła się. Chiara nie miała pojęcia co powiedzieć.
- Cześć. - wydukała jąkając się.
- Cesc chciał, żebym zobaczyła jak się czujesz. Wiem o Lorenie i... - nie dokończyła, bo Włoszka wpadła w jej ramiona.
 ~*~
Siedziały na kanapie z kubkami herbaty. Chiara opowiedziała wszystko Shakirze. Począwszy od niezbyt miłek incydentu w mieszkaniu, a skończywszy na wyrzuceniu Danielli z domu Fabregasa.
- Wiesz, nigdy jej nie lubiłam. Zadawałam się z nią tylko ze względu na przyjaźń Gerarda i Cesca. - oznajmiła Shak, kiedy Włoszka skończyła opowiadać jej swoją historię. - Ale nią się nie martw. To ty jesteś oczkiem w jego głowie. - lekko się uśmiechnęła, widząc zmieszanie Chiary. - Będę już lecieć. Zostawiłam Milana z rodzicami Gerarda. Trzymaj się, słonko. - pocałowała przyjaciółkę w policzek, po czym wyszła. Szatynka sięgnęła po koc, leżący na kanapie i przykryła się nim. Nie wiedziała co robić. Na zewnątrz była twarda, pyskata, pewna siebie, ale w środku? Była tylko zwykłą, bezbronną dziewczyną, która marzyła o prawdziwej miłości i księciu z bajki, który przyjedzie po nią na białym rumaku. Westchnęła po raz setny dmuchając gorącą herbatę. Po chwili ktoś trzasnął drzwiami, przez co rozległ się okropny huk. Chiara odstawiła kubek i pobiegła zobaczyć co się dzieje. Cesc właśnie robił krok w kierunku schodów.
- Cesc! - zawołała. Mężczyzna odwrócił się w jej stronę. Miał wielkie limo pod okiem, z ust, nosa i rozciętego łuku brwiowego lała się krew. - Jezu! Co ci się stało?! - zasłoniła dłońmi usta, kiedy dokładnie mu się przyjrzała.
- Pobiłem się z Victorem. - odparł wchodząc na piętro. Chiara ruszyła za nim. Dogoniła go dopiero, jak wchodził do łazienki.
- Zaczekaj, do jasnej cholery! - zawołała, kiedy chciał zamknąć jej drzwi przed nosem. Wśliznęła się do środka i ponownie na niego spojrzała. - Dlaczego? - zapytała po cichu.
- Bo mu się należało. - wzruszył ramionami. Przez tak krótki czas zmienił się nie do poznania. Zaledwie kilka godzin temu był czułym chłopakiem, który ja przytulał i niósł na rękach, a teraz skrywał emocje i uczucia.
- Siadaj. - kiwnęła głową w kierunku wanny. Otwarła białą szafkę, wyciągnęła z niej waciki, wodę utlenioną i plaster.
- Dam sobie radę. - syknął.
- Cesc! - krzyknęła. Dlaczego jej to robił? Dopiero co wszystko zaczynało się układać, co prawda bardzo i to bardzo powoli, ale zawsze coś.
- Przepraszam. - spuścił głowę siadając na brzegu ogromnej wanny. Chiara próbowała się uśmiechnąć, jednak nie potrafiła. Wzięła jeden z wacików, podeszła bliżej i odchyliła jego głowę wyżej. - To boli. - stęknął.
- Jeszcze nic nie zrobiłam. - prychnęła. Delikatnie, powoli zaczęła ścierać krew z jego skroni. - Co na to trener? - zapytała po chwili niezręcznej ciszy.
- Jak się pobiliśmy, to już poszedł. - odparł. - Chiara, ja...
- Cii. - szepnęła. Sięgnęła po plaster i przykleiła go na jego skroni. Cesc położył dłonie na jej biodrach i lekko pociągnął w swoją stronę. Próbował spojrzeć w jej oczy, jednak ona była zajęta obcieraniem jego zakrwawionego nosa.
- Chiara, spójrz na mnie. - poprosił. Nie, nie prosił... błagał. Kiedy to uczyniła, zauważył, że oczy dziewczyny są załzawione. - Przepraszam. - szepnął. Przetarła policzki wierzchem dłoni i wymusiła uśmiech na twarzy.
- Ja po prostu... - jęknęła. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Serce biło jej jak oszalałe, dołek uciskał, nie umiała wykrztusić ani jednego słowa. Cesc wyciągnął szyję w jej stronę, po czym musnął delikatnie jej usta. Nie można było nazwać tego pocałunkiem, tyko... właśnie, czym? Ostrożnie położyła ręce na jego szyi. Bała się, że może sprawić mu ból, po dzisiejszej akcji z Victorem. Ich wargi ponownie się złączyły, tym razem trochę śmielej. Chiara czuła w ustach smak krwi Cesca. Dało jej to niezłego kopa. Usiadła na jego kolanach i zaczęła całować coraz bardziej namiętnie. Chwila, moment... czy tak nie czuła się przypadkiem Lorena, kiedy była z Victorem? Zakazany owoc w końcu smakuje najlepiej, a ona właśnie całowała się z jakby nie patrzeć zajętym piłkarzem. Pożądanie i adrenalina rosły z każdą sekundą, serce biło coraz szybciej, a ucisk w dołku nasilił się. Cesc podniósł ją i poszedł w kierunku sypialni. Od razu rzucił się z Chiarą na łóżko. Serce podskoczyło mu do gardła. Pragnął jej, tak cholernie jej pragnął. Nie wytrzyma bez niej... tym razem nie da Chiarze odejść. Kochał ją, naprawdę ją kochał. Głęboko miał Daniellę. Nienawidził jej za to, że okłamała go w sprawie dziecka, ale miał też żal do samego siebie, ze przez ten cały czas okłamywał wszystkich, że ją kocha. Teraz liczyła się tylko Chiara i nikt inny.
- Chiara. - powiedział to takim tonem, że w jednym momencie zesztywniała. Siedziała oparta o ramę łóżka i spoglądała mu prosto w oczy. Fabregas opierał się dłońmi o ścianę za nią i spoglądał jej głęboko w oczy. - Kocham cię. - kiedy usłyszała te słowa czuła, ze gdzieś w środku niej wybuchają fajerwerki, ale też wracają wspomnienia. Neapol, 2010 rok. Są w jego mieszkaniu, leżą na łóżku. W pewnym momencie Cesc podnosi głowę z jej ramienia i mówi: Nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo, jak ciebie. Myślała, że dostanie zawału, ale jedyne co zrobiła, to odpowiedziała, że również go kocha. Kilka godzin później wychodzi z jego mieszkania, ale on przyciąga ją do siebie, całuje i obiecuje, że zobaczą się następnego dnia. Ona wraca szczęśliwa do domu, w czasie kiedy on po prostu... pakuje się i znika.
- Nie mogę. - jęknęła. - Przepraszam. - dodała wychodząc z pokoju, trzaskając przy tym drzwiami. Zostawiła Cesca w kompletnym osłupieniu. Wyszła z jego domu i poszła... donikąd. Łzy wzbierały się w jej oczach, ale szybko je otarła. W końcu obiecała sobie, że nie będzie płakać. Dlaczego była taka naiwna i głupia? Po co tu przyjechała? Teraz pewnie siedziałaby w pracowni w malowała, albo jadłaby lunch ze znajomymi. Ale nie! Ona musiała się zemścić. Przed wyjazdem była zwykłą smarkulą, a teraz ? Dojrzała i zrozumiała wiele rzeczy. Nie powinna tu przyjeżdżać. 
~*~
Weszła do mieszkania. Zastała tam siedzącą na kanapie Lorenę, obok niej stały dwie walizki. 
- Miało cię tu już nie być. - syknęła szatynka. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, wstała z kanapy i powoli podeszła do przyjaciółki.
- Wiem, że cię zraniłam. - oznajmiła ze łzami w oczach. - Ale zrozum mnie. - chlipnęła. - Miłość jest ślepa. Sama powinnaś o tym wiedzieć. Latasz za Fabregasem jak... - nie dokończyła, bo Chiara ją spoliczkowała. Poczuła ostry ból na policzku.
- Nie chcę cię widzieć! - krzyknęła i zamknęła się w sypialni. Podeszła do okna, otworzyła je i usiadła na parapecie głęboko wdychając powietrze. To wszystko było taki porąbane. Przyjazd tutaj to najgorsza rzecz jaką zrobiła w życiu. Usłyszała dźwięk telefonu, który po chwili miała już w ręce. Wyświetliło się na nim zdjęcie Pique.
- Słucham? - zapytała starając się opanować.
- Hej, mała. - przywitał się radosnym tonem. - Wiem, że pewnie jesteś teraz z Cesc'iem, ale...
- Geri, błagam. - jęknęła, ale on mówił dalej.
- ...Po jutrze jest bal charytatywny zorganizowany przez nasz klub. Mam nadzieję, że wpadniesz. - oznajmił. Już chciała protestować, ale w słuchawce usłyszała płacz Milana. - Mój synalek się obudził. Kończę. Trzymaj się. - rozłączył się. Chiara westchnęła, po czym odłożyła, a raczej rzuciła telefon na łóżko. Niech ten cały koszmar się już skończy...

Od autorki: Trochę się naczekaliście, ale to przez szkołę, której mam po dziurki... Jak z poprzedniego rozdziału byłam zadowolona, to z tego chyba najmniej ze wszystkich. Proszę o szczere opinie, bardzo mi na nich zależy. Zapraszam również na opowiadanie, które wygrało w ankiecie: tu-me-ayudas.blogspot.com, pojawił się na nim rozdział. Pozdrawiam i do napisania! Laurel.